-->

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 3



Przyglądała się celi, która stała parę kroków przed nią. A dokładniej mężczyźnie, który był w środku. Był wysoki, o bladej cerze. Miał na sobie czarno-ciemnozielony płaszcz, ze złotymi elementami, a pod spodem czarną, skórzaną tunikę, skórzane spodnie i buty sięgające prawie kolan. Miał także czarne, zaczesane do tyłu, sięgające za ramiona włosy, a oczy… zielone, ale o niezwykłej intensywności koloru. Virveth dopiero po chwili zauważyła, że wpatruje się w te zimne oczy, w których czaił się cień nienawiści. Na jego twarzy gościł pełen ironii uśmiech.
-W końcu się ocknęłaś. Od czterech nocy byłem zmuszony patrzeć na to, jak leżysz i miotasz się.- powiedział. Ton jego głosu był spokojny, ale z wyczuwalną nutką sarkazmu. Nadal nie wiedziała, co się dzieje. Wstała i chciała zrobić krok w stronę celi, jednak zawahała się. Pomyślała przez chwilę, że może spaść w tą otchłań, która rozciągała się pod jej nogami, więc po prostu została na swoim miejscu.
-Gdzie jesteśmy?- zapytała. Mężczyzna zaczął przechadzać się po swoim więzieniu, po czym podszedł do jednego z krzeseł, które stało w środku i usiadł na nim. Spoglądał na nią i widocznie bawiła go jej reakcja na to wszystko. Widziała, że lubił czuć się od kogoś lepszy, wiedzieć coś, czego ktoś nie wie.
-Myślę, że we śnie. A dokładniej w twoim śnie. Zastanawia mnie tylko, jak udaje ci się sprowadzać moją duszę tutaj… -odpowiedział. Oparł głowę o swoją smukłą dłoń.
-Sugerujesz, że nie jesteś tylko moim wymysłem? I co to znaczy, że widzisz mnie od czterech nocy?- postawiła kolejne pytania. Wszystko to było dla niej zupełnie niezrozumiałe i dziwne.  
-Od czterech nocy, za każdym razem, gdy zapadałem w sen, odzyskiwałem świadomość tutaj. I za każdym razem widziałem ciebie leżącą w tym miejscu, gdzie teraz stoisz. –zaczynał denerwować ją tym swoim uśmiechem. Ale widziała, że jest zainteresowany tym, co się dzieje. Było to dla niego coś nowego, a może coś, co przerwało nudę w jego życiu? –Kim jesteś?- zapytał po chwili.
-Virveth Björkdottir. A ty? – widziała, że uważnie jej się przygląda. Była w piżamie, więc wszystkie blizny na jej nogach i rękach były widoczne. Nie lubiła ich pokazywać, ale pocieszała się myślą, że najgorsze blizny ma na plecach, klatce piersiowej i brzuchu, które są ukryte pod koszulką. Po chwili podniósł wzrok i patrząc jej w oczy odpowiedział:
-Jestem Loki z Asgardu. Bóg… - nie dokończył, gdyż brązowowłosa przerwała mu.
-… kłamstw, niegodziwości i psikusów. Świetnie. Nigdy więcej nie będę czytać mitologii przed snem.
-Brawo, jakąś wiedzę masz. – powiedział ironicznie i zaklaskał w dłonie.
-Nie dość, że jesteś tylko projekcją senną, to jeszcze do tego pyskatą projekcją… -syknęła.
-Odważne słowa jak na małą, nędzną, ludzką istotkę. – ton jego głosu stał się bardzo poważny i zimny.
-Lepiej być małą, nędzną ludzką istotką, niż być zamkniętym w klatce jak durne zwierzę. –odpowiedziała. Bóg kłamstw zmarszczył gniewnie brwi. Dawno nie miałam tak dziwnego snu… pomyślała.
-Jeśli będę musiał cię oglądać i wysłuchiwać każdej nocy, to chyba zrezygnuję ze snu…- warknął Loki. Uniosła brwi i oparła ręce na biodrach.  
-Skoro jesteś bogiem, to zrób coś z tym. Nie umiesz oprzeć się zwykłemu śmiertelnikowi?- zapytała i uśmiechnęła się złośliwie. Wstał i podszedł bliżej szyby, ale nie dotknął jej. Wbił swój zimny, pełen gniewu i nienawiści wzrok w jej liliowe oczy. Mierzyli się wzorkiem przez dłuższą chwilę. Żadne nie odwróciło spojrzenia.
-Na celę zostały nałożone odpowiednie zaklęcia obronne, przez które nie jestem w stanie używać potężniejszej magii, niż iluzji. – powiedział nie spuszczając z niej wzroku. Oboje wyglądali jak dzikie zwierzęta, które oceniają umiejętności przeciwnika przed krwawą walką. Nagle rozległ się donośny dźwięk, który stawał się coraz wyraźniejszy i głośniejszy. Po chwili Virveth rozpoznała dziwny dźwięk – budzik. Poczuła, jak coś ciągnie ją w dół, wprost do otchłani. Zaczęła spadać, a gdy całkowicie otuliła ją ciemność, zamknęła powieki i gdy je ponownie otworzyła zobaczyła swój pokój. Spojrzała na zegarek, który już nie dzwonił. Szósta trzydzieści. Dopiero po chwili zauważyła, że książka, którą czytała przed snem leżała na jej piersiach, a lampka nocna była zapalona. Zgasiła lampkę i odłożyła książkę na szafkę stojącą przy łóżku. Wstała, rozciągnęła się i zaczęła się przebierać. W głowie miała oblicze boga niegodziwości i coraz więcej pytań. Wyszła z pokoju i zaczęła nasłuchiwać. Björk nie wróciła jeszcze z nocnej zmiany w szpitalu. Dziewczyna ruszyła żwawo do kuchni, gdzie wstawiła wodę na herbatę i zaczęła robić sobie kanapki. Spojrzała na miejsce, gdzie powinna znajdować się rana od sztyletu. Całkowicie się zagoiła i pozostała po niej tylko biała kreska. Kolejna blizna do kolekcji. Mruknął cichy głos w jej głowie. Czajnik zawył przeciągle, gdy woda zaczęła się gotować. Podeszła do niego i wyłączyła gaz, po czym nalała wrzątku do białego kubka i zaczęła parzyć herbatę. Trochę wrzątku wylało się na jej dłoń. Ku jej zdziwieniu poczuła tylko przyjemne ciepło, żadnego bólu. Odstawiła czajnik, po czym podeszła do zlewu. Zaczęła lać zimną wodą w miejsce, gdzie skóra powinna się zaczerwienić, a mimo tego nadal była biała, jak zawsze. Powoli zaczęła wodę zmieniać na coraz cieplejszą, aż w końcu doszła do najgorętszej, jaką się dało. Nie czuła bólu. Zaskoczona stała tak jeszcze chwilę, trzymając dłoń w gorącej, parującej wodzie. Usłyszała dźwięk przekręcanych kluczy w zamku drzwi wejściowych. Od razu wyłączyła wodę i wytarła dłoń o ścierkę, która wisiała na kuchence. Wsypała dwie łyżki cukru do herbaty i usiadła przy stole, biorąc jedną kanapkę do ręki. Do kuchni weszła Björk. Była wyczerpana, ale uśmiechała się do Virveth.
-Zrobiłaś mi kanapkę?- zapytała i sięgnęła po nią. Brązowowłosa kiwnęła tylko głową i zaczęła jeść, popijając herbatę. Starsza kobieta usiadła naprzeciw niej i przyglądała się jej uważnie. Virveth czuła, jak niebieskie oczy kobiety, która opiekowała się nią od prawie jedenastu lat, przeszywają ją i zaglądają w każdy zakamarek jej duszy. Björk znała ją bardzo dobrze. Zawsze wiedziała, gdy coś ją męczyło, lub zastanawiało, mimo tego, że młodsza zawsze potrafiła to dobrze ukryć. –Co cię trapi? – zadała kolejne pytanie niebieskooka.
-Można przyzwać czyjąś duszę do swojego snu? – wypaliła Virveth. Było widać, że Björk była zaskoczona tym pytaniem. Uśmiech znikł z jej twarzy na chwilę, lecz po chwili wrócił.
-Z tego co słyszałam, to można. A dlaczego pytasz? Chcesz znaleźć nowy sposób na zamordowanie kogoś? – zaśmiała się. Może i starsza kobieta się śmiała, ale młodszej nie było do śmiechu. Coraz bardziej dręczyły ją myśli, że Loki może jednak nie był tylko projekcją senną? Potrząsnęła głową i zmusiła się do uśmiechu.
-Tak się pytam, ostatnio Edith coś mówiła mi o tym i zastanawiam się, czy nie robiła sobie ze mnie żartów. – odpowiedziała. Dokończyła jeść kanapkę, dopiła herbatę i wyszła z kuchni. Ruszyła do łazienki z zamiarem umycia zębów. Gdy skończyła, poszła jeszcze do pokoju, by się spakować i wziąć najpotrzebniejsze rzeczy. Wyciągnęła spod poduszki sztylety, schowała je za pas, założyła płaszcz i buty, a następnie wyszła z mieszkania.
Stała przed swoją szkołą i starała się ignorować ludzi. Niezwykle wyczulony słuch nie zawsze jej pomagał, a zwłaszcza w takich miejscach, jak to. Miejsce pełne nastolatków, beztroskich, głupawych rozmów i wielkich nastoletnich problemów, które tak naprawdę nie były takie wielkie, typu „na jaki kolor powinnam pomalować sobie paznokcie?”. Weszła do szkoły i usłyszała znajome śmiechy i głosy chłopaków z jej klasy. Było ich sześcioro, zawsze chodzili w tym samym składzie.
-Spójrzcie, nasz wiking przyszedł! –krzyknął jeden i zaczął się śmiać. Virveth zignorowała ich, tak, jak zawsze. Następny zablokował jej przejście. Spojrzała mu w twarz i pokazała palcem, by się nachylił. Chłopak zdziwił się, ale zrobił to.
-Przekaż kolegom, że wikingowie mieli bardzo bolesne sposoby na zajmowanie się takimi dupkami, jak wy. – wyszeptała. Młody mężczyzna zdenerwował się, ale nic nie mógł zrobić. Nie przy takiej ilości ludzi wokół. Chciała przejść obok niego, gdy nagle złapał ją za ramię i chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył. Virveth wymierzyła mu solidny policzek. Siła uderzenia była tak silna, że aż odrzuciło mu głowę na bok. Spojrzał na nią gniewnie i uniósł rękę. Cofnęła jedną nogę do tyłu, ustawiając się w pozycji do walki. Pierwszy raz nie zignorowała ich całkowicie. Cała grupka była w szoku, a inni uczniowie zatrzymywali się, by przyjrzeć się sytuacji.
-Zapłacisz mi za to, suko. – warknął. Podszedł do kolegów i odeszli w stronę klasy od historii. Wiedziała, że w jakiś sposób będą próbowali się zemścić za tą zniewagę. Zignorowała resztę uczniów, którzy jej się przyglądali i ruszyła za nimi. W końcu mieli razem zajęcia… Weszła do klasy i poszła prosto do swojego stałego miejsca z tyłu, pod oknem. Usiadła, oparła głowę o rękę i wyjrzała przez okno. Słyszała obelgi, które leciały w jej stronę, ale udawała, że wcale ich nie słyszy. Czasami śmieszyły ją legendy, które powstały na jej temat. Ludzie wymyślali, że skoro pochodzi z Islandii, to zna się na czarnej magii i że przeklnie każdego, kto jej podpadnie. Niektórzy nazywali ją wikingiem, inni wiedźmą, bywało też tak, że mówili na nią trup, przez jej bladą cerę. Miała to gdzieś. I tak nie zostało wiele czasu, by chodzić do tego przeklętego miejsca. Westchnęła głęboko. Usłyszała dzwonek, a następnie nauczyciela, który wszedł do klasy. Wyciągnęła zeszyt z historii i książkę, która z historią nie miała nic wspólnego. Lekka lektura, na której mogła się skupić, gdy nudziły ją lekcje. Ale teraz nie mogła się skupić na niczym. Ciągle rozmyślała nad tym pełnym gniewu spojrzeniem. Bóg kłamstw zrobił na niej wrażenie. Loki na pewno miał jakąś urazę do kogoś, która wywoływała u niego ten gniew i nienawiść, ale widziała w tym spojrzeniu także cień jakiegoś żalu. Był zagadkową postacią, przyciągał ją swoją tajemniczością. Próbował ją zdominować, pokazać, że to on tutaj rządzi. Nie udało mu się co prawda, ale jej też nie udało się go zdominować. Varena zdominowała od razu, potraktowała go jak śmiecia, a on uległ. Ale nie mogła uwierzyć w to, że Loki jest prawdziwy. To było nierealne… Tak jak najazd kosmitów prawie rok temu? Zapytał cicho głosik w jej głowie. Z zamyśleń wyrwał ją donośny głos kobiety, która weszła akurat do klasy.
-Bardzo przepraszam za spóźnienie! – miała rude,  lekko falowane włosy, okrągły, mały nos, pełne usta i niebieskie oczy. Uśmiechała się szeroko i zaczęła rozglądać się po klasie.
-Jesteś tą nową uczennicą? Jak się nazywasz? – zapytał ją nauczyciel.
-Jestem Kate Bryant. Miło mi was poznać. – zwróciła się do uczniów, a następnie podeszła do Virveth i usiadła obok. Wyciągnęła zeszyt i długopis, ale nie miała zamiaru pisać.
-Uważaj na nią, bo cię przeklnie.- mruknął nagle chłopak, którego uderzyła brązowowłosa. Reszta jego bandy zaczęła się cicho śmiać. Siedzieli niedaleko jej ławki, co nie było jej na rękę, ale starała się ich ignorować. Uśmiech z twarzy Kate nie zszedł ani na chwilkę. Nie odpowiedziała im, tylko spojrzała na Virveth.
-To prawda?- zapytała i spojrzała na książkę, którą trzymała pod ławką fioletowooka. Zaskoczyła ją tym pytaniem, ale postanowiła odpowiedzieć.
-Wymysł tej bandy idiotów… - rudowłosa na te słowa zaśmiała się cicho.
-Jestem Kate, a ty jesteś…?- niebieskooka chciała nawiązać nowy temat, widząc że Virveth nie ma zamiaru ciągnąć tamtego tematu.
-Virveth. – krótka odpowiedź, chciała jak najszybciej zakończyć tą bezcelową rozmowę. Ale Kate się nie poddawała.
-Skąd pochodzisz? I czy to twój naturalny kolor oczu? Czy może soczewki?
-Jesteś strasznie zawzięta, wiesz? Pochodzę z Islandii i tak, to jest mój naturalny kolor oczu.- odpowiedziała brązowowłosa i zamknęła książkę, wiedząc, że nowa uczennica nie da jej spokoju. Przyjrzała jej się dokładniej. Wyglądała na trochę ponad dwadzieścia lat, ale dużo osób wyglądało na starszych, niż byli w rzeczywistości. Ale coś jej się w niej nie podobało… Instynkt podpowiadał jej, że musi być ostrożna. A może to tylko przewrażliwienie spowodowane wydarzeniami z poprzedniego dnia?
-Wyglądasz na ciekawą osobę. – stwierdziła nagle Kate. – Ukrywasz coś przed światem.
-Jedyne, co chciałabym ukryć przed światem, to siebie, żeby ludzie dali mi w końcu spokój.- warknęła Virveth. Nie lubiła rozmawiać o żadnych tajemnicach, zwłaszcza że jej główną tajemnicą był jej zawód. Otworzyła ponownie książkę i zaczęła czytać.
Lekcje mijały jej szybko, a Kate dała jej spokój do końca zajęć. Brązowowłosej nie podobał się błysk w oku nowej uczennicy, wyglądała na kogoś, kto chce wyciągnąć z niej wszystkie informacje. Było jednak widać, że nie ma zamiaru się z tym spieszyć. Wyszła ze szkoły i ruszyła na przystanek. Szła szybkim krokiem, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu.
Leżała w łóżku i nie mogła zasnąć. Wpatrywała się w sufit i czekała, aż w końcu Morfeusz weźmie ją w swoje objęcia. Z jednej strony zżerała ją ciekawość, czy znów zobaczy się z Lokim, a z drugiej strony bała się, że bóg niegodziwości jest prawdziwy. Puknęła się w czoło. Zachowujesz się jak dziecko… pomyślała. Ułożyła się w wygodniejszej pozycji i odgoniła natrętne myśli.
Ocknęła się i nieprzytomnie rozejrzała się wokół. Od razu rozpoznała otoczenie ze swojego snu. Zobaczyła także boga kłamstw, który siedział przy szybie swojej celi i czytał książkę. Spojrzał na nią na chwilę, po czym wrócił do lektury. TO jest chyba jakiś żart! Przemknęło jej przez głowę.
-Zaskoczona?- zapytał i uśmiechnął się ironicznie. Nie odpowiedziała mu. Była w szoku. Westchnął głośno. Widziała, że otwiera usta, by coś powiedzieć, ale nie usłyszała jego głosu. Usłyszała za to krzyk przerażenia, który na pewno nie był częścią snu. Spojrzała w górę, ale zobaczyła tylko czarną otchłań. Następnie poczuła, że zaczyna spadać. Loki zniknął z jej pola widzenia, a ona obudziła się w swoim pokoju, słysząc ciągle ten krzyk. Wyskoczyła z łóżka i pobiegła w stronę pokoju Björk. Gdy wpadła do środka, ujrzała starszą kobietę klękająca na podłodze i krztuszącą się krwią. Podeszła do niej i zapytała przerażona:
- Björk! Co się dzieje? – nie wiedziała kompletnie co zrobić. Niebieskooka nagle podniosła głowę i spojrzała na Virveth. Jej oczy zmętniały, a wzrok wydawał się nieobecny.
-Oszukana bestia… Bóg kłamstw zrzuci więzienne okowy… Walka dwóch bestii królewskiej krwi… Powstanie ten, który chce pogrążyć świat w ciemności… - po ostatnim zdaniu zaczęła wymiotować krwią, po czym upadła i zemdlała. Virveth szybko podniosła ją i położyła na łóżku. Björk oddychała już spokojnie, nie kaszlała, ani nie krztusiła się. Brązowowłosa wyszła z pokoju i wróciła po chwili z mopem i zaczęła czyścić podłogę z krwi. Gdy to zrobiła, sprawdziła jeszcze, czy z Björk wszystko w porządku. Pamiętała, że bardzo rzadko zdarzały się tego typu sytuacje. Starsza kobieta miała dar przepowiadania przyszłości, który działał destrukcyjnie na jej ciało. Ale nigdy przepowiednie nie sprawiły, że Björk wymiotowała krwią. Siedziała z nią godzinę. Gdy upewniła się, że wszystko już w porządku, wróciła do swojego pokoju i położyła się. Była wyczerpana. Prawie od razu zasnęła.
Znów się tutaj znalazła. Znów widziała tą otchłań, celę i Lokiego. Ale tym razem nie miała zamiaru stać i z nim dyskutować. Musiała w jakiś sposób sprawdzić, czy jest prawdziwy. Zrobiła parę kroków w stronę celi i stanęła przed szybą. Dopiero gdy stanęła przed nim, zauważyła jak bardzo był wysoki. Nie sięgała mu nawet do ramienia. Wyciągnęła dłoń przed siebie, chcąc dotknąć szkła. Widziała, jak bóg niegodziwości robi zdziwioną minę. Nic nie mówił, tylko stał i przyglądał się uważnie temu, co dziewczyna robiła. Dłoń Virveth była bardzo blisko szklanej ściany, a gdy chciała oprzeć dłoń o nią, ku jej zdziwieniu ręka po prostu przeszła przez nią i zatrzymała się dopiero na płaszczu boga kłamstw. Chwyciła płaszcz mocniej, ciągnąc Lokiego ku sobie. Wtedy cela rozpadła się, a ona, wraz z bogiem niegodziwości zaczęła spadać w otchłań.

4 komentarze:

  1. Dobre szkoda, że rysunku nie ma jak ona ciągnie go przez szybe. Ponieważ słyszałem, że świetnie rysujesz.^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle :) Robi się coraz ciekawiej i zgadzam się, rysunek bardzo by się przydał. Pisz dalej. będę tu wchodzić regularnie :D
    Arya ; ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się spodobało :).
      Cieszę się także z faktu, że zyskałam nową czytelniczkę ^^.

      Usuń
  3. Jejciu , świetne <3 już go uwielbiam :3 tylko zastanawiam się , jak się czyta nazwisko Virveth :D

    OdpowiedzUsuń