-->

sobota, 19 września 2015

Rozdział 15

Zgodnie z tym, co mówił Loki, czas jej pojedynku miał nadejść jutro. Według zasad, gdy ogłosi się ów walkę, muszą minąć dwa dni i wtedy odważni mężowie mogą zacząć bronić swój honor. Mówił, że widział wiele takich pojedynków, więc dobrze wiedział, jak to wszystko działa. Publika zawsze ma swojego ulubieńca, a ten drugi nie ma co liczyć na żadne wsparcie, jeżeli jednak uda mu się jakoś zdobyć przychylność choć paru gapiów, to nie wystarczy, by go wspomóc. Oglądający często mają wpływ na przebieg pojedynku. Osoba, która nie ma w ogóle dopingu, lub posiada go skrajnie mało, traci swoją motywację i wolę walki. Wiadomo – w końcu jeśli jest przeciwko tobie nastawionych od groma ludzi, to tak, jakby ciążyła nad tobą ciemna chmura nadchodzącej porażki.
Virveth doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nikt nawet nie wykrzyknie jej imienia, gdy będzie walczyć. Gdy jakimś cudem zrani swoją przeciwniczkę, to może się spodziewać złowrogiego odzewu, wyzywającego ją i jej rodzinę. Faworyt zawsze ma łatwiej.
Chciała odgonić od siebie te myśli. Nie pierwszy raz w życiu została postawiona w tak trudnej sytuacji, jednak nigdy nie musiała nad tym rozmyślać – wszystko działo się w sekundę. Trudna sytuacja stała się polem mordu, gdzie ona stała zwycięsko nad ciałem swojej ofiary.
To tak, jakby ktoś zrobił psikusa i z mordercy zrobił ofiarę. Mały, niewinny żarcik od losu.
Musiała zająć czymś swoje natrętne myśli, więc odezwała się do boga kłamstw, który siedział w celi obok, czytając książkę. Siedział do niej plecami, więc mogła zobaczyć, co czyta. Niestety odczytanie tych starożytnych run było dla niej niemożliwe.
- Skąd wiesz, że to przeciw magiczna bariera? – zapytała, wskazując na ścianę dzielącą ich.
Nie odpowiedział nic, nie oderwał nawet wzroku od książki, tylko podniósł jedną dłoń, zginając ją w pięść, po czym jej wierzchem zastukał w barierę.
Był to dziwny, niezidentyfikowany przez nią wcześniej dźwięk. Pierwszy raz w życiu usłyszała coś takiego.
- To pierwsze, czego uczą dzieci, które mają zostać magami. Dopiero później rozwija się zmysł pozwalający rozpoznać aury i inne czynniki przypisane danej barierze, więc można stwierdzić jej rodzaj stojąc naprawdę daleko.
Zakończył swoją wypowiedź, przerzucił stronicę książki, po czym westchnął głęboko. Odwrócił się w jej stronę, usiadł po turecku, opierając księgę o swoje kolano. Była zamknięta, tylko jego kciuk tkwił gdzieś w środku, by móc wrócić do lektury, jak już skończy rozmowę z Virveth.
- Masz już jakiś plan? Czy staniesz naprzeciwko Sif i dasz się przebić mieczem? – jak zwykle był sarkastyczny, a uśmiech, który gościł u niego na twarzy był pełen złośliwości.
- Jeżeli ja umrę, to ty zaraz po mnie. – odpowiedziała sykliwie.
- Więc chcę usłyszeć, jaki masz plan.
- Na razie żadnego. Jeżeli mam czas przed walką, to zastanawiam się, jaka ta osoba jest. Jeżeli mam jakieś wskazówki, chociaż ogólny zarys jej postawy, charakteru, jestem w stanie chociaż minimalnie przewidzieć jej zachowania podczas walki. O Sif nie wiem nic. To jest to, co mnie zastanawia, staram sobie ją wyobrazić.
Uśmiechnął się nagle triumfalnie, na co ona tylko uniosła wysoko brwi w geście pytającym.
- A co, jeśli mógłbym ci pomóc?
- Jak?
- Bariera przeciw magiczna nie uniemożliwia magowi używania iluzji. Moja magia jest dość… specyficzna. Jeżeli się w kogoś przemienię, to nabieram jego nawyków, chodzę jak on, prawie idealna kopia. Jedynie umysł jest mój, więc wypowiedzi mogą się tylko trochę różnić, lecz często czuję się tak, jakbym po części przejmował charakter osoby, w którą się przemieniam, więc nigdy nie zaliczyłem żadnej gafy, jeżeli chodzi o rozmowy nawet z najbliższą rodziną tej persony. – odpowiedział spokojnie.
- Przemiesz się w Sif?
- Tak, świetna wręcz dedukcja. – mruknął ironicznie. – Słuchaj, gdy prowadzili nas do celi, widziałem ją. Zauważyłem także parę interesujących szczegółów, które mogą ci bardzo pomóc. Więc jak będzie?
Zamyśliła się.
- Naprawdę chcesz siedzieć całą wieczność w celi? – zapytała.
- A może za dwieście lat pojawi się kolejna osoba taka jak ty, która wyciągnie mnie w jakiś dziwny sposób? Może sam znajdę jakąś lukę, która pozwoli mi niepostrzeżenie wymknąć się z tego miejsca.
Westchnęła, ale po chwili delikatnie uśmiechnęła się. Współpraca z człowiekiem, a raczej bogiem, który był tajemniczy, nie mniej kłamliwy i pełen fałszu, który niemal można było wyczuć, gdy się obok niego stało. Nie dziwiła się, że jest bogiem kłamstw, który w każdej chwili mógł uknuć jakąś straszną intrygę, której użyje przeciwko niej. Mimo wszystko kiwnęła głową, wyrażając tym swoją zgodę.
Loki delikatnie zagiął róg kartki, na której skończył czytać, po czym odłożył książkę. Odsunął się trochę od ściany, przyglądając się Virveth, a po chwili skupiając się na czymś zgoła innym.
Wzrost Lokiego zmniejszył się, po czym nastąpiła przemiana – w sekundę zmienił się w kobietę w złotej zbroi, z lśniącymi, długimi, blond włosami*.
Niebieskie oczy tryskały odwagą i w pewnym sensie delikatnością, za którą tłum ją uwielbiał.
Loki zrobił krok w bok. Ostry wzrok Virveth od razu wychwycił nieprawidłowość w sposobie poruszania się wojowniczki.
- Jest ranna? – zapytała.
- Gdy prowadzono nas do lochu, zauważyłem ją. Widziałem także, że coś jest nie tak z jej lewym bokiem. – odpowiedział.
Zabójczyni skupiła się jeszcze bardziej, gdy bóg kłamstw przechadzał się po celi. Krok lekki, ale nogi wyjątkowo silne, pozwalało jej to na prowadzenie intensywnej walki na bliski dystans. Oczywiście była wolniejsza od Virveth, która zdobywała coraz więcej szczegółów, patrząc na sam sposób chodu.
Sposób poruszania się był trochę upośledzony przez bok, który widocznie bolał, choć wydawało jej się, że Loki, a raczej Sif próbuje to zignorować, by nie pokazywać swojej słabości.
- Nie mam złej kondycji, mimo ciężkiego uzbrojenia powinnam trochę wytrzymać… - zaczęła.
- Sif będzie chciała zabić cię jak najszybciej w najbardziej widowiskowy sposób. Na przykład niesamowitym cięciem w twoją szyję, co wyśle twoją głowę prosto w podniecony tłum.
Zmarszczyła brwi.
- Więc będzie pod presją. Może robić głupie błędy, lub odkryć się. – powiedziała.
- Podczas walki może skupiać się na obronie rannego miejsca, więc… - mruknął.
- Reszta może być odsłonięta. – dokończyła za niego. – Albo może robić coś zupełnie innego, by odwrócić uwagę. Ten bok może być właśnie odsłonięty, bo jej umiejętność obrony będzie upośledzona przez napięte mięśnie. Podczas walki trzeba być rozluźnionym.
- Tak, masz całkowitą rację. Myślę też, że skoro będzie się spieszyć, to szybko się zmęczy. Ty powinnaś jak najdłużej zmuszać ją do marnowania energii.
- Problem w tym, że ja sama długo mogę nie wytrzymać, Loki. Jestem typem lekkim, miecz i tarcza to coś, co może mnie przerastać, jeżeli mam się tym posługiwać. Wiele razy na Islandii byłam w szkółkach, gdzie uczono walki mieczem, lub toporem wraz z tarczą. Oglądałam ich, poznawałam, ale nie mam nie wiadomo jak wielkiego pojęcia o tym. Moją domeną są sztylety.
- Będziesz musiała wytrzymać, jeżeli chcesz przeżyć. Tak jak mówiłem wcześniej – nikt nie będzie miał ci za złe, jeżeli zginiesz i doprowadzisz mnie do katowskiego stołka. – zakończył dyskusję zamieniając się znowu w wysokiego, mrocznego mężczyznę.
- Hmm… Dzięki za pomoc. Dużo więcej dowiedziałam się o mojej przeciwniczce dzięki twoim ciekawym… umiejętnościom. – dodała na koniec.
Nie odpowiedział już nic, tylko wziął książkę, którą wcześniej czytał i zaczął wertować jej stronice. Szukał miejsca, na którym skończył. Virveth zauważyła, że rzeczywiście podczas przemiany zachowywał się jak zupełnie inna osoba. Nie miał problemu z odegraniem roli kobiecej. Potrafił wtedy poruszać się z wdziękiem, ale jednocześnie bardzo dumnie. Taka musiała być jej przeciwniczka, która przestała być dla niej jak postać z koszmaru – niejednolitym cieniem, który goni cię, a ty nie wiesz co możesz zrobić… tylko uciekać.
***
Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna nie czuwała, gdy spała. Położyła się na swoim posłaniu z myślą, że to może być jej ostatnia noc i najlepsze, co może zrobić to po prostu zasnąć. Spojrzała ukradkiem na boga kłamstw, który już od jakiegoś czasu był pogrążony w magicznej krainie. Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie. To, co wyrabiała we własnych marzeniach sennych było nawet zabawne – gdy ściągnęła go do ludzkiego świata, gdy uciekała przed tajemniczą postacią wyglądająca jak ona…
Mimo tego, że to wszystko napędziło jej porządnych kłopotów to nawet cieszyła się z tego. Inne osoby będąc w jej sytuacji na pewno załamałoby się i płakało w poduszkę, ale nie ona. Zaczęła dostrzegać zalety tego wszystkiego. W końcu nigdy nie była normalna, a bycie zabójcą na zlecenie do końca życie byłoby po prostu monotonne… Tak, dla niej to była monotonia z którą stała twarzą w twarz każdego dnia. Loki wprowadził w jej życie coś, co czuła przy pierwszych walkach, morderstwach. Adrenalina wypełniała jej żyły, gdy poznała coś nie z jej świata. To właśnie to sprawiło, że zaczęła się zmieniać.
Spała jak kamień. Oddech miała miarowy, spokojny. Wydawałoby się, że nic nie może przerwać jej głębokiego snu.
Loki poruszył się niespokojnie, po chwili wybudzając się prawdopodobnie z sennego koszmaru. Virveth mimo wszystko nie przebudziła się.
- Cholera… - wyszeptał, siląc się na spokój.
To, co zrobiły mu chitauri odbijało się na jego zdrowiu aż do teraz. Nie kłamali, gdy mówili o cierpieniu.
Zmierzwił potargane włosy swoimi długimi, bladymi palcami. Był cały roztrzęsiony, zimny pot lał się z jego czoła, miał nim oblepione plecy. Drżał, usłyszawszy cichy, niemalże kojący głos Virveth.
- Co się dzieje?
Nie mógł okazać swojej słabości w tym momencie. Nie odpowiedział nic, tylko chciał położyć się z powrotem spać.
- Czy to ma związek z tym, co zrobili ci tamci kosmici? – zapytała trochę głośniej.
Westchnął. Wiedział, że będzie nalegać i nie odgoni się od niej, dopóki nie odpowie.
- Wiesz czym jej podstawowa siła napędowa każdego maga?
- Energia? Magia?
- Taaaak. Te pieprzone kreatury wysysały ze mnie każdą kroplę drogocennej magii, zostawiając jej dosłownie kapkę, bym nie umarł.
- Więc boga jednak można zabić. – stwierdziła nagle.
- Oczywiście, że można, głupia. Ale nie każdego w ten sam sposób. Są różne rodzaje bóstw, Thora czymś takim nie zabijesz, w jego krwi płynie tyle magii co w zimnym kamieniu w lesie. – warknął sarkastycznie.
- Aż tak to się na tobie teraz odbija? – zapytała.
- Nie zrobili tego raz, po jednym razie dawno bym się zregenerował. Robili to wielokrotnie, bywało tak, że czekali aż się trochę zregeneruję i zaczynali od nowa. Czasami… a zwłaszcza teraz czuję, że mam niesamowite pokłady tej energii ukryte gdzieś w zakamarkach ciała, które teraz uwalniając się nagle sprawiają mi ból. Moje ciało za szybko się napełnia, mięśnie ledwo wytrzymują.
- Coś jak zalanie szklanki gorącą wodą. Zdarza się, że pęka. – mruknęła. – Niestety nie odkryjemy twojego ukrytego potencjału…
- Ani twojego. – dodał opryskliwie.
Zaśmiała się w odpowiedzi.
- Co cię tak śmieszy? – syknął.
- Nic. Zregeneruj się przed jutrzejszym dniem. Niezależnie od wyniku pojedynku będzie to bardzo dużo emocji z tym związanych. – uśmiechnęła się, kładąc się ponownie do snu.
Bóg kłamstw przyglądał się jeszcze chwilę zabójczyni, po czym zrobił to samo. Musiał odpocząć.
***
Obudził ją strażnik, waląc w ścianę bariery. Wycedził parę niemiłych słów w jej stronę. Kazał jej wstać i podejść do niego.
Nie podobał jej się sposób, w jaki odnosił się do niej ten mężczyzna, ale nie miała wyboru. Odwróciła się odruchowo w stronę łóżka Lokiego, ale go tam nie było. Musiała naprawdę twardo spać.
- Stój spokojnie po drugiej stronie.
Zrobiła tak, nie miała zamiaru uciekać.
Nagle podszedł do nich młody mężczyzna w ciemnych szatach, z zarzuconym kapturem na głowie. Przyglądała mu się zaciekawiona, gdy ten zwrócił się do strażnika:
- Czemu każecie arcymagowi zajmować się jakimś zwykłym człowiekiem? – był wyraźnie oburzony.
Strażnik był większy, na pewno silniejszy i wyglądający na mężczyznę po wielu bitwach, a i tak było widać, że lęka się młodego maga.
- Rozkaz od samego Odyna, mistrzu. – odpowiedział żołnierskim tonem.
Młody westchnął, zrzucając kaptur z głowy. Jego blond włosy zalśniły, a szare oczy wbiły się w zabójczynię.
- Jak na gówniarza to dość pyskaty jesteś. – zaśmiała się.
Podniósł głowę, ponieważ patrzył uważnie na jej nogi, jakby szukał tam ukrytych sztuczek. Chciał ją skarcić wzrokiem, ale na nią to nie zadziałało – wyglądał zbyt młodo.
- Wyciągnij ręce do przodu. Nie próbuj kombinować. – warknął.
- Tak, tak, panie „wielki magu”. – syknęła sarkastycznie, po czym uśmiechnęła się.
- Szkoda, że nie mogę cię zabić, głupia, ludzka krowo. – teraz to on się uśmiechnął – Wielka szkoda, że nawet Loki nie mógł wydostać się z tych celi. Można na nie działać magią tylko od zewnątrz. Wielka, wielka szkoda, mógłbym go zabić, a potem ciebie.
Nie odpowiedziała na tę zaczepkę. Nie widziała sensu.
Przyłożył dłoń do bariery, kiedy ona wyprostowała ręce. Przeszły przez ścianę, wychodząc na zewnątrz, gdzie zostały nałożone na jej nadgarstki kajdany stworzone z energii, która delikatnie ogrzewała jej skórę.
Wyciągnęli ją całą, po czym zaczęli prowadzić w górę, do głównego holu gdzie wcześniej stał tron Odyna. Teraz nie było tam nic, poza ludźmi stojącymi po bokach i czekającymi na niesamowitą walkę. Bóg Ojciec stał naprzeciw Virveth, gdy ta wchodziła do środka.
Popchnęli ją mocno, uwalniając ją z okowów. Prychnęła tylko, gdy ludzie wokół zaczęli wykrzykiwać obelgi w jej stronę. Wiedziała, że tak będzie.
Dopiero teraz zauważyła Lokiego, który stał przy Frigg. Minę miał nietęgą. Na pewno nie mógł spać tej nocy przez towarzyszące mu bóle.
- Witam zebrany lud Asgardu! – krzyknął Odyn, a gwar tłumu od razu ucichł. – Dzisiaj odbędzie się tutaj pojedynek między wspólniczką – splunął z obrzydzeniem na ziemię – Lokiego, a odważną i waleczną Sif, która nie pozwoli, by tej dwójce uszło na sucho.
Nastała chwilowa cisza.
Na salę wkroczyła dumna Sif, czemu towarzyszył ogromny aplauz ze strony ludzi.
Przyglądała się z wyższością Virveth, która wyglądała, jakby miała na twarz nałożoną maskę obojętności, a w środku drżała ze strachu. Tak mogłoby się wydawać komuś, kto jej nie znał. Ona naprawdę była obojętna na całą sytuację, uspokoiła ciało wraz z umysłem.
Bogini przywitała się z Odynem, oddała mu hołd. Ten w odpowiedzi poklepał ją po ramieniu, uśmiechając się szeroko. Ukłoniła mu się, po czym stanęła naprzeciw Virveth.
- Znacie zasady. – powiedział bóg Ojciec.
Zabójczyni prychnęła pod nosem. Gdyby nie znała ich od Lokiego, to nie wiedziałaby co robić. Każdy z wojowników dostaję miecz i tarczę. Dodatkowo może dostać jeszcze jedną, jeżeli z poprzednią coś się stanie. Potem musi walczyć samym mieczem.
Bogini podali narzędzia potrzebne do walki, a do Virveth rzucili. Nachyliła się, by je podnieść. Tarcza była ciężka, okuta. Wtedy dopiero doszło do niej, jak ciężko będzie jej wytrzymać dłużej z takim uzbrojeniem.
Sif miała dodatkową przewagę – zbroję, która chroniła ją dużo lepiej niż zwykłe ubrania Virveth.
Odyn wycofał się. Bogini zareagowała natychmiastowo, jakby to był jej znak do walki. Zabójczyni uniosła w ostatniej chwili tarczę, broniąc się od potężnego ciosu, który sprawił, że zadrżały jej kości. Takiej potęgi się nie spodziewała.
Sif odskoczyła od niej, przyglądając się uważnie. Badała, jak przeciwniczka przyjęła uderzenie.
- To masz, kurwa, babo placek. – mruknęła do siebie Virveth przez zęby. Postanowiła się bronić, nie miała za bardzo szansy na atak. Mimo bólu sprawianego przez ranny bok, Sif zachowywała prawie idealną obronę, nie pozwalając drugiej złapać chociażby oddechu.
Zabójczyni czuła coraz większy ból w rękach, gdy przyjmowała każde kolejne uderzenie. W pewnym momencie usłyszała cichy trzask, po czym ogromna fala gorąca przeszyła jej ciało. Kość nie wytrzymała, pękając. Kolejne uderzenie, kolejny trzask. Upuściła tarczę, trzymając teraz tylko miecz.
Adrenalina sprawiła, że szumiało jej w uszach. Doskoczyła do Sif, atakując od boku, lecz tamta wykonała zwinny unik. Virveth chciała zaatakować jeszcze raz, bogini miała odsłoniętą nogę. Jej myślenie zostało zakłócone przez buzującą w jej żyłach epinefrynę i ogromny ból spowodowany wieloma złamaniami. Nie pomyślała, że to, co zrobiła Sif było przemyślanym działaniem.
Ta finta spowodowała, że Virveth ledwo utrzymała się na nogach. Chciała jak najszybciej odskoczyć od przeciwniczki, ale nie dała rady. Ostrze miecza leciało wprost na jej szyję.
Usłyszała krzyk. To Loki coś krzyknął, gdy zimna stal dotknęła jej rozgrzanej skóry.
Ludzie cieszyli się, jeszcze zanim głowa została odcięta od ciała. Myśleli, że to koniec i pieprzona dziwka zdrajcy zostanie zabita, a następnie sam bóg kłamstw.
Wydawało jej się, że to organizm próbował się ratować i to adrenalina pali jej żyły. Na początku poczuła strużkę krwi płynącą po jej szyi, ale wtedy stało się coś, co zaskoczyło nie tylko gapiów.
Miecz z głośnym brzdękiem odbił się od niej. Sif ledwo utrzymała równowagę, ponieważ jej uderzenie było bardzo, bardzo mocne.
Virveth nie panowała nad sobą. Zaczęła ciężko dyszeć, upadła na ziemię. Czuła, jak coś oplata jej skórę, jak jej nogi w pewnym sensie zmieniają się – nie potrafiła tego wytłumaczyć.
Ostre pazury przebiły jej buty, a czarna łuska z fioletowym połyskiem rozerwała jej ubrania. Swędziała ją głowa. Dwa długie rogi, skierowane ku tyłowi wyrosły tak szybko, że nie pozwoliły się nadziwić tym zabójczyni i innym zebranym ludziom w pomieszczeniu. Sama Sif stała jak wryta i przyglądała się temu w ciszy, z otwartymi ustami. Virveth spojrzała na Lokiego, który był oniemiały. Słyszała dokładnie, gdy brał powolny, głęboki wdech. Wzrok wyostrzył się jeszcze bardziej, a słuch stał się tak czuły, że usłyszała poruszanie się mięśni Sif, która prawdopodobnie chciała zakończyć pojedynek teraz, dopóki mogła.
Zabójczyni poczuła, jak bogini uderza ją mieczem w plecy, ale nie poczuła bólu.
Wstała, odwróciła się w jej stronę. Sif przyjęła pozycję obronną, zakryła się tarczą.
Virveh ruszyła do ataku. Siła jej nóg była tak ogromna, że kamienna posadzka nie wytrzymała i tam, gdzie zaczęła swój zabójczy bieg, płyty pękły.
Wyciągnęła rękę, uderzając w tarczę, która rozpadła się na kawałki, wyrzucając drewno i stal w powietrze. Jeden z takich kawałków poleciał wprost na boga kłamstw, oraz Frigg. Zabójczyni odwróciła wzrok, ale Lokiemu udało się zatrzymać lecące, zaostrzone drewno wprost na nich. Ta umiejętność, której do końca nie rozumiał była bardzo przydatna. Pomogła im też wtedy, kiedy siłą woli sprawił, że samolot, który ich ścigał runął na ziemię.
Spojrzała ponownie na Sif, która przyglądała się przerażona swojej ręce – złamana kość przebiła jej skórę na wylot. Otrząsnęła się i ruszyła z mieczem na Virveth, która złapała go w rękę. Zaśmiała się, a jej głos był lekko charczący, jakby pochodził od bestii.
Złamała stal w pół, po czym część trzymającą w dłoni zgniotła na kolejne kawałeczki, które potem rozsypała po posadzce. Wszyscy wokół przyglądali się niemo, nie wiedząc co mają zrobić z zaistniałą sytuacją. Ich faworyt, ulubienica stała przed potworem, prawie ze łzami w oczach. Chciała coś powiedzieć, ale zabójczyni nie czekała. Uderzyła ją w pierś z taką siłą, że bogini poleciała w tył. Virveth usłyszała znajomy dźwięk – magowie z Asgardu musieli ustawić barierę, którą właśnie przebiła Sif, gdy druga ją uderzyła. Dosłownie rozrzuciła ludzi stojących za barierą, po czym wpadła na ścianę. Zwymiotowała krwią, upadła na kolana.
- TY PIEPRZONY POTWORZE! – krzyczeli gapie.
Straż rzuciła się na Virveth, próbując ją zabić. Odyn nic nie mówił, swoim milczeniem przyzwalał na to.
- DOŚĆ! – krzyknęła Frigg nagle. Wszyscy odsunęli się od dziewczyny, a Loki podszedł szybkim krokiem do niej.
Syknęła, gdyż łuski zaczęły znikać, wraz z innymi zmianamy na jej ciele. Roztrzaskane kości złączyły się, rany cięte i kłute zniknęły. Była prawie naga, gdy klęczała na ziemi, przeżywając swój powrót do normalności.
Bóg kłamstw bez większego problemu zerwał magiczne kajdany trzymające jego dłonie. Arcymag stojący z tyłu nie wyglądał na zachwyconego.
- Co ty wyprawiasz… - zaczął.
 - Zamknij się, nie zasługujesz na to stanowisko. Twoje umiejętności są… infantylne. – warknął Loki, ściągając swój płaszcz.
Nachylił się do Virveth, zakrywając jej półnagie ciało swoim ubraniem. Mimowolnie poklepał ją po ramieniu.
Wstał, odwrócił się do Odyna i rzekł:
- Widać, jak wielki i potężny Ojciec dotrzymuje obietnic. Wygrała, a nie zareagowałeś, gdy twoi ludzie ją zaatakowali. Żałosne.
- Jak śmiesz, ty zdrajco… - krzyknął arcymag, rzucając w niego magicznymi więzami. Loki nie protestował, stał związany czekając na eskortę do lochów, w których miał spędzić resztę życia.

Ludzie zebrali się wokół Sif, krzycząc do siebie. Grupka magów leczyła ją, tamując ostre krwawienia, a ona im dziękowała. Mimo, że przegrała, to była nadal kochana przez swój lud, a Virveth… ona została znienawidzona jeszcze bardziej. 

10 komentarzy:

  1. No, no, no :D Każdy kolejny rozdział lepszy od poprzedniego. ;) Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. No i jawnie Odyn oświadczył, że chce śmierci Virweth,jednocześnie rozpoczynając pojedynek w którym ona MOGŁA wygrać...Tutaj okazał się naprawdę perfidny ale jednocześnie nie mogę nie podziwiać tego w jaki sposób to zorganizował,pewnie nie wiedział lub mało wiedział o Virweth, że nie zablokowali jej zdolność do transformacji...Ciekawe jak na to zareagują,że ciągle ona mogła się zmieniać ( choć pewnie w razie najwyższej potrzeby,wielkiego stresu i wysokiego poziomu adrenaliny we krwi).
    Loki wybrał dobry sposób by pomóc Virweth,sama o czymś takim nie pomyślałam,myślałam,że opowie jej o słabych punktach i sposobie walki Sif a tu tak zrobił...Loki najbardziej w świecie ceni swój bezpieczny i nietknięty tyłek;najbardziej liczy się dla niego by pozostać nie pobitym,bezpiecznym przed czyjąś zemstą,żywy-tu należy wybrać określenie w zależności od jego przewinienia.Poza tym chciałby pewnie wiedzieć jak by wyglądała ich walka gdyby Virweth miała trochę równiejsze szanse,no i jak obrywa Sif.Jego zdolność transformacji daje mu wielką przewagę nad innymi ale ma jedną wielką wadę-wraz z nawykami przejmuje pewne biologiczne cechy ciała takie jak hormony(stąd pewnie ta historia z koniem zakończyła się Sleipnirem),czy jest tu tak tutaj?
    Sif złotowłosa?Loki nie obciął jej włosów czy też dorobiono jej włosy w naturalnym kolorze po obcięciu?Marvelowska Sif jest niczym taka Xena(jak to oświadczył jeden agent Tarczy),jest uczciwa,narwana,wierna przyjaciołom i z całych sił walczy o sprawiedliwość;z powodu różnicy charakterów musi się z Lokim pewnie bardzo nie lubić ale jak byli w jednej drużynie to pewnie powstrzymywali się od kłótni.Zaczęła tą walkę ostro i pewnie by wygrała gdyby nie transformacja Virweth(która pewnie występuje jako ostatni ratunek);obserwujący tłum zachował sie tak bo wygrał wspólnik Lokiego czy też dlatego ,że Asgardczycy nie lubią przemieńców?Na pewno wyjdą jakieś ciekawe rzeczy na temat pochodzenia Virweth.
    To Thor nie jest magiem?Zawsze sądziłam, że jego zdolność tworzenia piorunów ma pochodzenie magiczne( a Mjollnir ma coś w rodzaju rejestratora magicznego odpowiednika DNA) a to ,że nie umie niczego więcej jest spowodowane brakiem talentu do uprawiania magii(ale magię posiada).
    Tu Frigg pokazała,że jest królową Asgardu z prawdziwego zdarzenia i że swoje ma do powiedzenia-wymogła,żeby Loki stał obok niej,powstrzymała tłum przed rozerwaniem Virweth na strzępy,pewnie ona sama odpyta Lokiego co wie na jej temat.
    Virweth życie jak na razie ocaliła ale jak miała przerąbane to ma nadal.Jestem ciekawa jej dalszych losów ale jednocześnie stęskniłam się z akcją na Ziemii.
    Pozdrawiam,weny i wolnego czasu życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Sif jest złotowłosa, ponieważ uznałam, że nie będzie taka jak jest w Avengersach, tylko z mitologii.
      2. Loki przejmuje nawyki, charakter postaci w którą się zmienia, ale nie sądzę, by w moim opowiadaniu miałby mieć takie wpadki jak w mitologii, hehe.
      3. W Thorze nie płynie ani kropla magii, tylko pewne umiejętności dziedziczne niezaliczane do dziedziny magii według Lokiego (co rozwinę w następnych rozdziałach)
      4. Tłum zachował się tak, a nie inaczej, ponieważ miała wygrać Sif, a nie Virveth. Skrzywdziła ich faworytkę, a poza tym sama współpraca z Lokim (wystarczy spojrzeć na to, jak ukazuję ludzi z Asgardu, w jaki sposób odnoszą się do Lokiego) skreśliła ją na samym początku w tym świecie.
      5. Oni nie wiedzieli, że Virveth posiada takie umiejętności. Ogólnie tylko podejrzewali jakieś moce magiczne, które chcieli zablokować poprzez barierę nałożoną na teren pojedynku.
      Pozdrawiam :).

      Usuń
  3. Blog został dodany do Katalogu Euforia.
    Pozdrawiam, taasteful. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, kiedy kolejny rozdział?
    Tworzysz wspaniałą historie, życzę ci dużo weny.
    Nie mogę się już doczekać kolejnych rozdziałów.
    Pozdrawiam Kalipsa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudownie.
    No, może nie dla Vivreth, ale wygrała, mimo wszystko.
    Sif to blondwłosa idealna suka, ale w końcu ludzie boją się mieć swoje zdanie, więc zwarcie kibicują "swoim".
    Nie wiem, co więcej powiedzieć.
    _______
    Po pierwsze, Odyn się jawnie przyznał, że Viv wcale nie jest mile widziana, że tak się wyrażę, "na jego ziemiach". Zapoczątkował ten głupi spór. Podłe zachowanie. Co do transformacji, nie wiem co powiedzieć.
    To dziwne, że Loki ma taką moc, a Thor potrafi jedynie rzucać gromy, i to za pomocą młota tylko i wyłącznie.
    No ale nic.
    Całuję, życzę weny, zapraszam.,
    itisnotourloveaiff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. HEJ kiedy kolejny rozdział ?


    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojejojej ile akcji! Az normalnie kipię z niecierpliwości! Muszę powiedzieć, że zakochałam się w tym blogu i nie moge się doczekać kontynuacji.

    OdpowiedzUsuń
  8. Twój blog jest cudowny. Natrafiłam na niego niedawno i pytam kiedy kolejny rozdział. Jeżeli jeszcze w ogóle piszesz?

    OdpowiedzUsuń
  9. Z przykrością muszę poinformować, że blog został usunięty ze spisu z powodu braku żadnej aktywności od miesięcy. Jeśli na blogu znów będą się pojawiać regularnie nowe posty, to ff będzie można zgłosić ponownie.

    Pozdrawiam Administratorka

    Sylwia W

    http://spisffzidolami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń