-->

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 13

Wiedziała, że portal, którym lecieli stworzył albo ten potwór, albo ktoś z zewnątrz, by mu pomóc w uprowadzeniu Lokiego.
Stwór w pewnym momencie zorientował się, że ktoś przyczepił się do niego, jak rzep do ubrania. Virveth zrobiła wielkie oczy, gdy zobaczyła, jakie zamiary ma napastnik. Sięgnął ją swoją wolną ręką, łapiąc mocno. Nic nie mówiła, nie wyrywała się, wiedziała, że jakikolwiek opór jest bezcelowy. Jedyne, co mogła tym osiągnąć, była natychmiastowa śmierć poprzez zrzucenie w nicość.
Portal był naprawdę dziwny. Poruszali się powoli, prawdopodobnie przemieszczali się w bardzo dalekie miejsce, choć sama Virveth nie miała pewności. Nie miała zbyt dużej wiedzy na temat magii.
Nagle zrobiło się ciemno, a potem okropnie jasno. Zamknęła powieki, przytłoczona nagłą zmianą oświetlenia.
Uderzyli o ziemię z ogromną siłą, ale olbrzym nie stracił równowagi. Ruszył prosto przed siebie. Otworzyła oczy. Byli w bardzo dziwnym pomieszczeniu, nie wyglądającym na należące do ludzi. Zupełnie inna technika, ciemne, w niektórych miejscach szpiczaste, błyszczące ściany. Widziała czasami swoją pobladłą twarz, odbijająca się w głębokiej czerni.
Urządzenia, które wyglądały jeszcze dziwniej, niż te znajdujące się na statku S.H.I.E.L.D, przyprawiały ją o gęsią skórkę. Czuła się coraz bardziej zdezorientowana.
W końcu doszli do wielkiej, okrągłej sali. Wszystko było ciemne, tak samo jak wcześniej. Przed nimi były schodki, na szczycie której stał mężczyzna. Wolała w ten sposób ich określać.
Gdy byli niesieni tutaj, mijali dużo więcej takich stworów, ale dopiero teraz mogła się bliżej przyjrzeć jednemu z nich. Przyglądał się im swoimi zielonymi oczami, był cały opancerzony szaro-złotą zbroją, oraz nakrycie głowy, które przypominało jej czapkę faraonów, tylko, że całkowicie wykonane z metalu, lub innego, nieznanego jej materiału.
Wydawało jej się, że jego ciało było zrośnięte z niektórymi elementami uzbrojenia, a szara skóra wystawała tylko w paru miejscach. Wpadło jej też do głowy, że może to nie jest skóra, tylko część zbroi. Wszystko wydawało jej się dziwne.
Przyglądała się twarzy przypominającej czaszkę psa. Podłużna, trochę wysunięta, a mimo wszystko miała w sobie coś ludzkiego, jakby zmieszano dwa gatunki.
Wyglądał groźnie. Nie miał kłów, ani nic w tym rodzaju, choć to pewnie dodałoby jego wyglądowi jeszcze więcej okropieństwa.
Olbrzym, który ich trzymał, rzucił ich na ziemię. Virveth zdołała upaść w sposób, by odbić się od podłogi i od razu wstać, jednak stwór zmusił ją do kucnięcia. Miał bardzo dużo siły.
Loki upadł twarzą w dół. Kobieta zastanawiała się, czy nie złamał sobie nosa przez ten upadek, choć uszkodzony nos to błahostka przy tym, co ich prawdopodobnie czeka.
- Dobra robota, bracie. – powiedział chudszy, który stał na schodkach, schodząc coraz niżej. – Ale widzę, że jakiś robal się do ciebie przyczepił, chcieliśmy tylko boga kłamstw.
Drugi wzruszył ramionami.
- Rzuciła się za nim, więc pomyślałem, że będzie przydatna. – odpowiedział bardzo, bardzo powoli.
Chudszy podszedł do niej, wyciągając dużą dłoń. Syknęła, pokazując kły. Zmrużyła liliowe oczy, zmarszczyła brwi, niczym spłoszone zwierzę.
Przyglądał się jej przez chwilę, lekko zdziwiony.
- Skąd ja cię znam? – zapytał.
Nie odpowiedziała. Przed poznaniem Lokiego jej życie było normalne, nie wiedziała o istnieniu czegoś takiego, jak to całe gówno, które nagle zaczęło wypływać i brudzić jej spokojny byt.
Bóg kłamstw stęknął, odzyskując przytomność.
- Czego chcecie? – zapytała Virveth.
- Od ciebie? Niczego, choć możesz posłużyć jako rozrywka dla moich żołnierzy. – odpowiedział. – Loki z Asgardu, osoba leżąca obok ciebie została ostrzeżona przed podjęciem jakichkolwiek działań, o konsekwencjach jakie niesie porażka.
- Chitauri… - warknął bóg niegodziwości, powoli się podnosząc.
- Tak, z tego co wiem, mój poprzednik obiecał ci coś gorszego niż śmierć, jeżeli zawiedziesz. Byłem bardzo przejęty informacją o twoim pobycie w więzieniu w Asgardzie, bo oznaczało to brak możliwości dorwania cię w swoje ręce. Potem rozniosła się plotka o twojej ucieczce, jednak byłem pewny, że będziesz się ukrywał, co oczywiście okazało się słusznymi przypuszczeniami. Kazałem mej prawej ręce – tutaj wskazał na olbrzyma, który ich porwał – dorwać cię, jak tylko się ujawnisz. Jak widać wykorzystał sytuację perfekcyjnie.
- C-co? – wydukała Virveth.
- Ten oto bóg, miał przejąć Nowy Jork, a potem cały świat z pomocą mej armii. – zamyślił się – wtedy jeszcze nie mojej, lecz mego poprzednika. Misja zakończyła się niepowodzeniem, a ludzie wysłali w naszą bazę dowodzenia jednego człowieka z pociskiem rakietowym, który uderzył, niszcząc wszystko i wszystkich będących na pokładzie. W tym władcę. Zostałem wyznaczony na jego zastępcę, więc punktem honoru jest ukarać boga kłamstw.
- Przymknij się, przebrzydła kreaturo. – wymamrotał Loki nagle, będąc ledwo na czworaka.
Nagle pojawiło się więcej chitauri, którzy stanęli wokół nich, celując prosto w niego. Ich broń wyglądała zupełnie inaczej, niż ludzka i zapewne jej działanie też było zgoła inne, ale cel ten sam – zabić osobę na celowniku.
Virveth wstała, podeszła do Lokiego, po czym stanęła przed nim, oddzielając go od obecnego przywódcy. Najeżyła się, znów pokazując kły.
Tamten zaśmiał się głośno, po czym powiedział:
- Już wiem, skąd Cię znam, Virveth Kevadottir.
Zrobiła ogromne oczy. Kevadottir? Więc jej matka musiała mieć na imię Keva. Serce jej zadrżało na samą myśl. To, co działo się przed jej pierwszymi wspomnieniami na Islandii, to, co było ogromną czarną dziurą w jej pamięci mogło wyjść na światło dzienne.
- O czym ty pieprzysz? – warknęła.
- Nie wiesz? Jesteś poszukiwana przez pół galaktyki, dziecko. Ktoś zaoferował sporą sumkę za ciebie, ale nie z miłości. W zleceniu jest wyraźnie napisane, że tego kogoś nie obchodzi, czy będziesz martwa, czy nie. – zrobił coś na kształt uśmiechu. – Chitauri są poza prawem, tak nas traktują, więc różne, nawet najbardziej krwawe zlecenia do nas docierają.
- Chcesz spróbować mnie zabić? – zapytała, przyjmując pozycję obronną. Jeżeli ma zginąć, to zaciągnie kogoś za sobą, nawet jeśli miała to zrobić gołymi rękami. W końcu Edith miała jej sztylety.
- Ależ nie. Myślę, że będziesz więcej warta jako żywy towar. – klasnął w dłonie. – Zabrać mi ich z oczu. – powiedział doniośle, odwracając się do niej plecami.
Splunęła na podłogę, pokazując tym swój brak szacunku do tego osobnika. Olbrzym podszedł do nich, chwycił ją w żelazny uścisk, po czym podniósł ledwo dychającego Lokiego.
***
Wrzucił ich do jednej celi, jak jakieś śmieci. Bóg kłamstw wyglądał okropnie. Pomogła mu usiąść.
- Puść mnie, do cholery. Nie potrzebuję… - zaczął.
- Zamknij się już. Pomogłeś Edith i innym, więc chcę ci pomóc. – warknęła.
Był zgrzany, spocony, wyczerpany. Zielone oczy rozglądały się szaleńczo po małej celi.
Była wykonana z czarnego materiału, jak reszta statku. Ciemna powierzchnia błyszczała w ciemności.
Virveth wstała, podeszła do niej. Zaczęła zastanawiać się, jaka jest w dotyku. Wyciągnęła dłoń, nie będąc do końca pewna, czy to, co robi jest odpowiednie.
Było zimne, nawet przyjemne w dotyku. Nagle przeszył ją ogromny ból. Z materiału natychmiastowo wyrósł kieł, który przebił jej dłoń na wylot. Syknęła, zabrała rękę. Ciepło rozlało się po jej ciele, a rana zaczęła powoli znikać.
- Ja nie próbowałem nawet tego dotykać. – odwróciła się w stronę umięśnionego blondyna w zbroi. Widziała go kątem oka, gdy niósł ich tutaj olbrzym, ale zignorowała go.
Uniosła jedną brew, było to nieme pytanie.
- A więc to ty pomogłaś Lokiemu uciec? – zapytał.
- Skąd go znasz?
- To mój brat… adoptowany.
Starała się, żeby nie było widać, że szczęka opadła jej z wrażenia.
- Więc, jesteś…
- Thor. Dlaczego mu pomogłaś? – było widać, że niezbyt podobała mu się postawa Virveth w całej sprawie.
- Nie zrobiłam tego specjalnie. Ale nikt mi nie uwierzy, pewnie wszyscy w Asgardzie wysłali za mną list gończy? – zapytała sarkastycznie.
- Nie, pierwszy raz widzę twoją twarz. – odpowiedział.
Prychnęła. Nie zrozumiał sarkazmu. Zamyśliła się. Skoro nie widział jej twarzy, to rzeczywiście to zlecenie na jej głowę musiało zostać wysłane tylko do tych, którzy plamili swoje ręce brudną robotą.
Nie przejmowała się tym za bardzo, już nie raz była na celowniku. Wiele osób chciało się jej pozbyć, ale jak widać nikomu dotąd się nie udało.
- Co ty tu robisz? Bóg taki jak ty dał się tak złapać?
- Chitauri potrafią być bardzo przebiegłe. – mruknął, było widać, że nic więcej nie powie. Musiało mu być po prostu głupio. – Najgorsze jest to, że używają jakiejś dziwnej magicznej broni. Nie byłem w stanie przyciągnąć do siebie Mjolnira.
- Dlaczego mimo tego, że jestem twoim wrogiem, mówisz mi to wszystko?
- Nie uważam cię za wroga, dopóki nie chcesz mi wcisnąć noża między żebra. – zaśmiał się donośnie, przeczesując dłonią długie włosy.
- Da się tak zabić boga?
- Nie, to taka przenośnia. Jesteś zwykłym człowiekiem, nie zabiłabyś mnie w ten sposób.
Teraz ona nie zrozumiała żartu. Po prostu była ciekawa, czy mogłaby zabić kogoś tego pokroju.
Loki jęknął. Przez cały czas siedział cicho. Musiał odpłynąć na chwilę, był wycieńczony.
- Użyłem za dużo mocy… - wyszeptał, kładąc dłoń na spoconym czole. Spojrzał w stronę Virveth, a potem jego oczy otworzyły się szeroko. Był w totalnym szoku.
- Co ty tu robisz? – wychrypiał, kompletnie zdezorientowany.
- Ironia losu. Szukałem cię, a sam do mnie przyszedłeś. – odpowiedział widocznie rozbawiony Thor. – Ojciec jest wściekły, może mieć straszne plany względem ciebie i twojej przyjaciółki.
- Nie obchodzi mnie to. Czyli nie ma sensu próbować się ukrywać. Heimdall i tak będzie cię szukał. Zaraz wkroczy tutaj cała armia Asgardu? – zapytał ironicznie.
- Bardzo możliwe, Loki. Nie masz szans na ucieczkę.
- Wyglądam ci na kogoś, kto się gdzieś obecnie wybiera?
Virveth stała tylko i słuchała tej wymiany zdań. Loki był bardzo zimny, Thor natomiast spokojny, nawet lekko rozbawiony.
Westchnęła, po czym usiadła obok Lokiego.
- Stanę przed sądem w Asgardzie? – mruknęła.
- Przed obliczem samego „wielkiego” Odyna. – warknął sarkastycznie bóg kłamstw.
Uśmiechnęła się krzywo.
Jedyne co mogli zrobić, to czekać. Nie wiedziała co byłoby gorsze. Miała dwie, równo beznadziejne opcje. Mogła zostać oddana w ręce osoby, która chciała ją zabić, lub stanąć przed samym Odynem za ten incydent z Lokim.
***
Jej sytuacja wydawała się okropna, dopóki nie przyszli po boga kłamstw. Thor uniósł głowę, gdy wyciągali Lokiego, prowadząc go gdzieś w otchłań statku.
- Chyba mają zamiar go torturować. – powiedziała bez namysłu.
Blondyn odwrócił głowę w jej stronę.
- Zabiją go? – zapytał.
- Nie, mówili, że mają dla niego coś gorszego niż śmierć. Może ból? Nie wiem, co chodzi po głowach tym popierdolonym stworom. – odpowiedziała spokojnie.
- Musimy tylko czekać, aż wojownicy z Asgardu tutaj przybędą. – stwierdził.
- Powiedz, jak cię schwytali, bo mnie to ciekawi.
Westchnął z dezaprobatą, pocierając brwi.
- Byłem wraz z moimi towarzyszami w podróży. Szukaliśmy jakichkolwiek informacji o pobycie Lokiego, przeszukaliśmy wiele krain. W pewnym momencie rozdzieliliśmy się, żeby przeszukać parę miejsc położonych niedaleko od siebie. Szukałem, pytałem ludzi, obserwowałem. Nagle usłyszałem krzyk Sif, mojej towarzyszki. Pobiegłem, żeby zobaczyć, co się stało. Była w lesie oddzielającym miejsce, gdzie szukała ona i gdzie byłem ja. Leżała nieprzytomna na ziemi, na początku myślałem, że umarła – zakrył z przerażeniem twarz – ale gdy powiedzieli mi, że jeszcze jeden krok i ją zastrzelą, poczułem ulgę. Kazali mi rzucić Mjolnira. Zrobiłem to. Podeszli do mnie, zaczęli obezwładniać. Chciałem użyć mojego młota, gdy jeden z nich strzelił czymś w moje plecy, a ja nie mogłem tego zrobić. Zostawili Sif leżącą na trawie, a mnie zabrali tutaj. Od samego początku chodziło im o mnie, ale nie wiem do czego jestem im potrzebny.
- Może dla okupu? – zapytała.
- Bardzo możliwe, choć nie sądzę, by mój ojciec miał zamiar siedzieć spokojnie w Asgardzie i czekać na rozkazy porywaczy. Właśnie to miał na myśli Loki, gdy mówił o całej armii.
Usłyszeli kroki. Zobaczyła Lokiego, który o dziwo szedł o własnych siłach.
Wszedł do celi, usiadł przy ścianie. Był jeszcze bardziej blady, niż zwykle. Virveth przyglądała mu się, ale nie widziała żadnych ran.
- Loki…? – zapytała.
Odwrócił twarz bez wyrazu w jej stronę. Oczy miał puste, jakby ktoś wyssał z nich całe życie. Zamknął je, po czym zasnął. Tak po prostu zasnął na terenie wroga.
- Co oni mu zrobili? – mruknął Thor.
- Nie mam pojęcia. – odpowiedziała.
***
Rozległ się wybuch, a potem strzały. W statku wybuchła panika, chitauri biegały w tą i z powrotem, szykując się do obrony.
Loki nadal był ledwo żywy, przeszedł więcej „wycieczek”, po których wracał zupełnie bez sił. Dziwiło Virveth, że dawał radę chodzić o własnych siłach. Był zbyt dumny, żeby się tak łatwo poddać.
Wybuchy stawały się coraz głośniejsze, a odgłosy walki coraz wyraźniejsze. Słyszała rozkazy rzucane przez obie strony, wszyscy walczyli zaciekle.
- Loki, obudź się. – złapała go za ramiona i zaczęła trząść. Ledwo otworzył oczy, był bardzo zmęczony.
- O co chodzi? – zapytał szeptem.
- Może będziemy mieli szansę na ucieczkę. – odpowiedziała.
- Nawet o tym nie myślcie. – wtrącił się Thor.
- Nie twoja sprawa. – warknęła.
Nagle coś wybuchło, niszcząc ścianę i kawałek celi w której siedziała Virveth z Lokim.
- Już, wstawaj! – krzyknęła, po czym próbowała podnieść boga kłamstw. Przerzuciła jego rękę przez swoje ramię, podtrzymując go. Thor siedział spokojnie, myślał, że i tak nie uciekną daleko.
Ledwo udało im się wyjść z pomieszczenia. Od razu podbiegli do nich żołnierze z Asgardu. Mieli złote zbroje, dumnie połyskujące na ich piersiach. Rozpoznali boga niegodziwości, więc rzucili się na nich, jednak Virveth była szybsza. Upadli z hukiem na ziemię. Lubiła walczyć na ciężko opancerzonych przeciwników. Trudniej było im utrzymać równowagę przez swoją masę, więc miała duże pole do popisu. Loki nagle powiedział:
- Stań tutaj, pilnuj, czy ktoś nie idzie.
- Co ty… - nie dokończyła, ponieważ machnął ręką, próbując stworzyć portal. Był wykończony, a jednak próbował użyć magii.
Portal bardzo powoli się powiększał. Czasami zmniejszał się trochę, a potem znów rósł. Loki był niestabilny, ledwo stał na nogach.
Nagle z obu stron otoczyły ich wojska Asgardu. Wszyscy stali z wycelowanymi w nich broniami. Mimo wszystko mag nie przerywał swojego zadania. Odwróciła się, chwyciła go za ramię, krzycząc:
- NIE DAMY RADY! – nagle portal zrobił się ogromny, a Loki drgnął.
- Co ty wyprawiasz? – zapytał, totalnie zszokowany, odwracając głowę w jej stronę.
- Co ja właśnie… - wyszeptała, gdy czuła, jak coś dziwnego przepływa z jej dłoni, przez ubranie boga kłamstw, do jego ciała. Ta niesamowita energia sprawiła, że portal stał się ogromny, zbyt wielki, by nad nim panować.
- WYBUCHNIE! – krzyknął ktoś – NA ZIEMIĘ, WSZYSCY!
 Miał rację, Loki też pochwycił tę myśl, szybko rzucając się na ziemię. Virveth zrobiła to samo. Wybuch był ogromny. Była w szoku, że ich nie zabił. Szczęściem było ulokowanie się siły wybuchu – cała energia wystrzeliła z nieprawdopodobną szybkością w górę, dziurawiąc cały statek.
Gdy portal całkowicie zniknął, wszyscy żołnierze podbiegli do nich, po czym ich obezwładnili.

Wiedziała, że czeka ją teraz droga prosto w paszczę lwa – do Asgardu. 

6 komentarzy:

  1. Genialne! Jestem ciekawa co oni tam robili Lokiemu. Z niecierpliwością czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szablon całkiem ładny tylko z jednej strony przycina słowa i trzeba czytać w pomniejszeniu.Mogłabyś go naprostować?Chitauri porwali Lokiego-też jestem ciekawa co mu robili,wyciągali z niego energię i wspomnienia?No i Thor się tam znalazł-coś czuję,że Virweth się z nim nie dogada a powinna-w końcu trafi do Asgardu gdzie może potrzebować pomocy bo mogą odkryć,że to ona go uwolniła.
    Czy Thor uważa ,że jak ktoś jest człowiekiem to jest od niego słabszy?Rozumiem siłowo ale na przykład jak się zaczął rzucać to go Darcy poraziła paralizatorem- powinien po tym doświadczeniu oceniać ludzi trochę inaczej.
    Virweth wzmocniła magią portal Lokiego-wydało się,że ma moc no i jak trafi do Asgardu to może się przekonać kim naprawdę jest-będzie bardzo ciekawie w następnym rozdziale.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przycina z lewej strony, tak? Spróbuję coś z tym zaraz zrobić. Jeżeli możesz, to odpisz na ten komentarz i powiedz, czy tak dalej jest.
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarze ;).

      Usuń
  3. Jeszcze trochę przycina w normalnym formacie ale już można przeczytać mniej pomniejszając niż wtedy gdy pisałam ten komentarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie wszystko normalnie wygląda, więc ciężko mi idealnie dopasować xd.

      Usuń
  4. Teraz już jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń