Edith
siedziała przy Tonym, kończąc palić drugiego papierosa. Wypuściła długą smugę
dymu, opierając się wygodnie o oparcie kanapy i spoglądając w sufit zaciągnęła
się mocniej. Tony Stark powoli się wybudzał, ściskał powieki, pojękiwał z bólu,
przeklinając przy okazji swoją oprawczynię.
Uśmiechnęła
się do niego łagodnie.
-
Dźwiękoszczelne apartamenty mają swoje plusy i minusy.
Spojrzał
na nią, gdy to mówiła.
-
Dlaczego to zrobiłaś, Meyer? – zapytał, krzywiąc się lekko.
-
Nie jestem Jenny Meyer.
-
Co? Więc kim?
-
Edith Rain, do usług. Wpadłeś w moje sidła, Tony. – skończyła papierosa, po
czym wrzuciła go do popielniczki stojącej na stoliczku przy kanapie.
-
Edith Rain jest zupełnie inaczej wyglądającą osobą.
-
Słuszna uwaga. Teraz zastanów się, kto był w stanie sprawić, żebym tak
wyglądała. – zbliżyła się do niego, kładąc dłoń na jego związanych rękach. –
Jakieś pomysły?
-
Żadnych. – warknął.
Uśmiechnęła
się triumfalnie, widząc coraz większą irytację na twarzy Starka. Był w kropce,
mógł mieć tylko nadzieję, że ktoś przyjdzie do jego apartamentu, zauważywszy
wcześniej jego zniknięcie. Ona natomiast była gotowa na taką ewentualność.
Usłyszała
pukanie w drzwi. Powoli wstała, trzymając w dłoni swój nóż. Podeszła do drzwi,
otworzyła je ręką, w której znajdował się sztylet.
Uchyliła
je, zaglądając na korytarz. Zmarszczyła brwi. Nikogo nie było.
Chciała
zamknąć drzwi, gdy nagle poczuła zimny powiew kierujący się z zewnątrz, w głąb
pokoju. Odwróciła szybko głowę, kierując wzrok na Starka.
Przed
nim zaczęła pojawiać się postać z wykrzywioną w ironiczny sposób twarzą. Loki
prychnął, uśmiechając się złowieszczo.
-
Dawno się nie widzieliśmy. – powiedział.
Stark
siedział z szeroko otwartymi ustami i oczami, przyglądając się drugiemu
mężczyźnie.
-
Skąd ty… ? – nie dokończył.
Loki
zamknął mu usta swoją dłonią w dość brutalny sposób. Zimne, szczupłe palce
zacisnęły się na policzkach, na pewno sprawiając przy tym lekki ból.
-
Zrób to, co umiesz najlepiej. – Bóg kłamstw zwrócił się do Edith, po czym
odszedł parę kroków w tył, opierając się plecami o ścianę. Skrzyżował ręce na
piersi, uśmiechając się złośliwie w stronę Starka, który widocznie nie
wiedział, co go czeka.
Kobieta
westchnęła. Wzięła do ręki małe ostrze, które wcześniej przyłożyła do gardła
Starka. Błysnęło złowieszczo, wzbudzając strach w więźniu i narastające
zainteresowanie w Lokim.
Podeszła
do Tonego.
-
Może zacznijmy od przyjemniejszej części? – zapytała, ale nie oczekiwała
jakiejkolwiek odpowiedzi. – Będziesz współpracował, to nic się nie stanie,
będziesz się upierał, to poczujesz ból, jakiego nie czułeś przez całe swoje
życie. Doskonale wiem, gdzie najbardziej boli i jak sprawić, byś wszystko czuł
baaaardzo wyraźnie. Nie pozwolę ci zemdleć. – ostatnie zdanie przeszło miękko
przez jej wargi, jak gdyby była to tylko dziecinna zabawa.
Nie
odpowiedział, na co uśmiechnęła się delikatnie. Podeszła do niego bliżej,
kucnęła tuż przed nim wbijając od dołu swój wzrok w jego twarz. Widziała, jak
marszczy swoje brwi jeszcze bardziej, co skutkowało bruzdą między nimi. Jego
wzrok był niepewny, nie wiedział, jak powinien się zachować.
-
Jakiś czas temu S.H.I.E.L.D pochwycił pewną kobietę… Virveth Björkdottir,
mówi ci to coś? – zapytała, lustrując go swoimi zielonymi oczami.
Prychnął
w odpowiedzi na znak, że nic nie powie.
Przechyliła
głowę na bok, przejeżdżając ostrym narzędziem po jego spodniach, robiąc dziurę
w materiale. Mężczyzna od razu zareagował, drgnął, widząc, że kobieta nie
żartuje.
Edith
widząc, jak Stark zaczyna się wewnętrznie łamać, czuła coraz większą satysfakcję.
Cieszyła się w pewnym sensie z jego milczenia, mogła przecież się dłużej
zabawić jego ciałem. Uwielbiała się pieprzyć, ale tortury i błaganie ofiary
sprawiały, że czuła się świetnie.
Loki
stał z tyłu, nic nie mówiąc, badając w swoim milczeniu całą sytuację.
-
No słucham, co wiesz na ten temat?
Tony
nic nie powiedział, przyglądając się jej twarzy. Zauważyła odbicie swojej twarzy
w jego oczach, a raczej oblicze Jenny Meyer.
Westchnęła.
Ostrze rozerwało kolejny kawałek spodni, ukazując kolano mężczyzny w całej
okazałości. Przyłożyła ostry koniec do boku kolana, powoli wbijając je w jego
wnętrze.
Stark
zawył z bólu, gdy nożyk przebijał się coraz głębiej, skutecznie przebijając
chrząstki, ścięgna i delikatne tkanki.
-
Wyglądasz tak, jakbyś miał zamiar zemdleć. – rzuciła rozbawiona.
-
Chcesz informacji o tej dziwnej, mającej oczy jak jaszczurka kobiecie? – ledwo
wypowiadał słowa, dysząc z bólu i przyglądając się wbitemu narzędziu w jego
nodze.
-
Tak, właśnie o nią się pytałam. – zamruczała w odpowiedzi, przybliżając swoją
twarz do jego. – Gdzie dokładnie się znajduje? Jesteś w posiadaniu tych
informacji, prawda? Nie jesteś żadnym podrzędnym pachołkiem, przed którym
S.H.I.E.L.D ukrywałby coś takiego.
Stark
wykrzywił twarz w sposób, który sugerował walkę wewnątrz jego. Z jednej strony
bał się o swoje życie, a z drugiej nie chciał wyjawić pewnych rzeczy.
-
Ehh. – westchnęła Edith, po czym ostentacyjnie ruszyła narzędziem wbitym w
kolano mężczyzny, który syknął z bólu, wyginając przy okazji swoje ciało. –
Myślałeś, że sobie pobzykasz, a tu taka niespodzianka. Jeżeli za chwilę nie
dowiem się, gdzie znajduje się Virveth, to uszkodzę inną, o wiele ważniejszą
część ciała, niż kolano. Wtedy już nie posiądziesz żadnej kobiety. –
uśmiechnęła się słodko.
Loki
parsknął za jej plecami, widocznie rozbawiony.
Nie
zwracała na niego uwagi, ciągle spoglądała swojej ofierze w oczy. Widziała, jak
mężczyzna powstrzymuje się, ale wewnętrzny rozłam był coraz bliżej.
-
Myślisz, że się tam dostaniecie? – zapytał nagle, siląc się na pewny głos, choć
ten jak na przekór drżał. – Nawet, jeśli wam powiem, gdzie znajduje się ta cała
Virveth, to nie macie szans, by tam wejść.
-
Jesteś tego taki pewien?
Zawahał
się.
Edith
nie posiadała już cierpliwości. Wyciągnęła szybko narzędzie z jego nogi, po
czym wbiła je w kanapę, tuż przy szyi mężczyzny. W sekundę znalazła się na nim
z bardzo poważną miną.
-
Mów, robaku. – warknęła.
-
Statek podzielony jest na trzy poziomy – zaczął – Na poziomie minus pierwszym
znajduje się baza dowodzenia, kierująca całą maszyną. Jest wiele pomieszczeń,
nie jestem w stanie dokładnie objaśnić wam całego skomplikowanego rozkładu bez
mapy. – zamilkł.
-
Dalej.
-
Na poziomie minus trzecim znajdują się laboratoria, pracownie, zbrojownia… Na
piętrze minus drugim możecie odnaleźć swoją przyjaciółkę. To nie jest takie
proste, jak wam się wydaje, jest ciągle strzeżona, tak jak reszta osób
przetrzymywanych na statku. – wszystko powiedział jakby jednym tchem, chcąc to
z siebie wyrzucić jak najszybciej.
-
Skąd możemy zdobyć plany całego kompleksu?
Zamyślił
się, nerwowo rozglądając się po pomieszczeniu.
-
Ahh… - mruknęła, widząc jego reakcję – Rozumiem, że może pan je dla nas zdobyć,
panie Stark?
Nie
odpowiedział.
-
Cudownie. – wyciągnęła nóż z kanapy, spojrzała na Lokiego, który uniósł
pytająco brwi.
-
Skończyłaś już? To wszystko, czego chciałaś się dowiedzieć? – zapytał,
uśmiechając się pobłażająco. – Midgardczycy i ich niezbyt głęboka potrzeba
wiedzy… - mruknął do siebie. – Ogłusz go.
Tony
otworzył szeroko usta i oczy ze zdziwienia. Nie zdążył wyrazić swojego
sprzeciwu, gdyż Edith była o wiele szybsza. Mężczyzna spadł na podłogę,
obijając przy tym swoją, na pewno według niego, cenną twarz.
Zakneblowała
mu usta.
-
Kiedy odmienisz mnie z tej postaci? – zapytała, unosząc się znad ciała Starka.
-
Twoja rola jeszcze się nie skończyła, głupia. Naprawdę myślisz, że nie
zauważyliby zniknięcia tak ważnej osoby, jak on? Szybko doszliby wtedy także do
dziennikarki, którą uznaliby za zaginioną, lub podejrzaną o porwanie. Musimy
zostać na tym cholernym bankiecie do końca, a potem będę zmuszony zając jego
miejsce do czasu, aż przygotujesz się wraz ze swymi wspólnikami do zadania.
-
To jak chcesz go gdziekolwiek stąd przenieść?
Nic
nie odpowiadając, Loki machnął ręką w powietrzu, gdzie utworzyła się wąska
szpara, która z każdą sekundą się powiększała, jednak w pewnym momencie jej
rozrost się zatrzymał. W środku było widać wnętrze salonu domu Hadena.
Była
w takim szoku, że nie odzywała się, gdy Loki podszedł do Tonego, złapał go za
fraki wrzucając do środka. Mężczyzna wylądował boleśnie na panelach po drugiej
stronie portalu.
-
Myślę, że twoi znajomi będą potrafili się nim zająć przez ten czas, kiedy nas
nie będzie. – powiedział chłodno, a przejście zaczęło się zamykać.
-
Nie mogłeś tutaj się tak dostać? – zapytała nagle.
-
Wytłumaczę ci to w najprostszy sposób, w jaki mogę. Mogę otworzyć portal
wszędzie, ale muszę znać dokładne miejsce docelowe, chyba nie wyobrażasz sobie,
żebym otworzył przejście tuż przed całym tym budynkiem? Nie wiedziałem, jak
wygląda to pomieszczenie, więc nie mogłem od tak tutaj sobie przejść, więc teleportowałem
się parę przecznic dalej, a resztę drogi pokonałem pieszo, ukrywając się. Znałem
tylko numer apartamentu, w którym zatrzymał się Stark. – zakończył swoją
wypowiedź pogardliwym spojrzeniem, które rzucił w stronę Edith.
Kobieta
nic już nie mówiła, tylko przyglądała się, jak Loki powoli zamienia się w
Tonego.
-
Weź wszystkie swoje rzeczy, kręć się po bankiecie, popytaj inne osobistości,
zachowuj się jak osoba, którą się stałaś. – wyciągnął z kieszeni kartę, która
była kluczem do apartamentu. Musiał ją wziąć, kiedy wrzucał Starka do
przejścia.
Ukryła
ostrze, sprawdziła, czy nigdzie nie ubrudziła się krwią. Była czysta, ale
podłoga przy kanapie już nie. Spojrzała wymownie na Lokiego, który wzruszył
ramionami. Westchnęła. Musiała posprzątać po brudnej robocie.
***
Wyszła
tuż za nim, czując się totalnie rozbudzona. Patrzyła na jego plecy, na zupełnie
inną budowę. Nadal nie mogła oswoić się z myślą, że to bóg niegodziwości, a nie
Stark we własnej osobie. Łatwiej było przyjąć jej do świadomości jej zmianę,
niż gdy widziała ją u kogoś innego.
Loki
odwrócił głowę, mówiąc:
-
Zachowuj się naturalnie.
Jej
ciało zareagowało w sposób, jakby ktoś wylał na nią wiadro lodowatej wody.
-
Jak się później skontaktujemy? – zapytała prosto z mostu.
-
Nie zawracaj sobie tym swojego małego móżdżku. – odpowiedział chłodno.
Machnęła
dłonią, ukazując tym swoją dezaprobatę. Wyminęła go, zostawiając go w tyle.
Jeżeli coś mu nie wyjdzie, to miała zamiar mieć to głęboko w poważaniu. Jeżeli
nie on, to ktoś inny pomoże im z odbiciem Virveth, a jeśli nawet nie, to sami
dadzą sobie bardzo dobrze radę. Edith o wiele bardziej wierzyła w umiejętności
Hadena, niż Varena, ale nie mogła wybrzydzać.
Weszła
na bankiet, kompletnie ignorując Lokiego. Szybko wkręciła się w tłum,
przeciskając się pomiędzy grubymi ścianami obłudy, które tworzyli zebrani tutaj
ludzie. Nagle jej wzrok zwróciła jedna rzecz, a raczej mężczyzna. Zmrużyła
oczy, by lepiej przyjrzeć mu się z dużej odległości.
Otworzyła
szeroko oczy, uśmiechając się i oblizując wargi.
No
proszę, czyż to nie mężczyzna, który ścigał mnie w rezydencji Todda Callawaya?
Żwawym,
lekko skocznym krokiem ruszyła w jego stronę. Wyciągnęła po drodze notatnik,
który był podstawowym narzędziem reporterki. Znalazła go z resztą u niej w
sypialni.
-
Um… przepraszam? – zapytała, udając niepewną. Spuścił wzrok niżej, by na nią
spojrzeć.
Jego
niebieskie oczy przyglądały się jej badawczo.
-
Coś się stało? – rzucił pytanie, jakby od niechcenia.
-
Jest pan tutaj ochroniarzem? Nie jest pan ubrany tak elegancko jak reszta
gości.
-
Nie, przyszedłem ze znajomym. – uśmiechnął się w odpowiedzi.
Kłamca.
Edith od razu zauważyła, że lekko naginał prawdę.
Spojrzał
nad jej głową, krzywiąc się lekko.
-
Wybacz, ale muszę odejść. – powiedział, wymijając ją swobodnie. Odwróciła się i
zobaczyła Lokiego, który rozmawiał z jakimś mężczyzną.
Osoba,
z którą przed chwilą rozmawiała, podeszła do niego, mówiąc:
-
Gdzie żeś się tyle czasu podziewał, Stark? – miał poważną minę, gdy to mówił,
wydawał się też lekko zirytowany.
Edith
uśmiechnęła się złośliwie.
No
dalej Loki, pokaż co potrafisz.
-
Miałem parę spraw do załatwienia, Clint. – odpowiedział. – Coś się stało?
Clint
zamilkł, a Edith opadła szczęka ze zdziwienia. Naturalność i swoboda, z jaką
mówił i zachowywał się bóg kłamstw była godna podziwu.
Rzucił
w jej stronę zimne spojrzenie, pokazując swoją wyższość. Zignorowała to,
wracając do kręcenia się po całym bankiecie.
***
Ledwo
przekroczyła próg mieszkania Hadena i dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego,
że nadal jest w formie dziennikarki.
Weszła
głębiej, kierując swoje kroki do łazienki. Była piąta nad ranem, więc mężczyźni
jeszcze spali.
Przechodząc
obok jednej z sypialni, usłyszała, jak Haden wstaje, przeciągając się z głośnym
odgłosem.
-
Edith? – jego pytanie zadane zaspanym tonem wywołało u niej ciarki na plecach.
-
Yhm. – tylko tyle była w stanie odpowiedzieć, bała się, że mężczyzna słysząc
głos dziennikarki potraktuje ją jak wroga i będzie chciał się jej pozbyć, czyli
zareagowałby tak, jak każdy normalny człowiek słyszący intruza w jego domu.
Ruszyła
szybciej i odetchnęła z ulgą, gdy weszła do spowitej półmrokiem łazienki.
Zamknęła się od środka. Skierowała wzrok na lustro i widząc twarz tej cholernej
kobiety, przeklęła pod nosem.
Co
teraz?
Podeszła
bliżej, przejechała palcami po twarzy, której nie chciała już widzieć. Zabawne
uczucie widząc wcześniej martwą kobietę, a teraz nią być. Zachciało jej się
śmiać, jednak szybko zatkała usta dłonią.
Raczej
nie byłoby jej do śmiechu, gdyby jeden z mężczyzn zorientował się, że coś jest
nie tak i zacząłby się dobijać do drzwi.
-
Kurwa. – mruknęła pod nosem, łapiąc się za policzki i rozciągając je w bolesny
sposób.
-
KURWA. – powiedziała głośniej, schylając głowę w stronę umywalki, oraz łapiąc
dłońmi za jej przeciwległe krawędzie.
-
PIEPRZONY LOKI. – otworzyła oczy szerzej ze zdziwienia. Jej głos załamywał się,
zmieniał swoją barwę, jakby nie mógł się zdecydować, jaką ostateczną formę
przybrać.
Zbliżyła
się do lustra tak blisko, że mogła je dotknąć nosem. Para pojawiła się na
delikatnej powierzchni.
Zakręciło
jej się w głowie, nogi ugięły się pod jej własnym ciężarem, zamglony obraz
zakrył jej widok na wszystko, co stało przed nią.
Wszystko
w pewnym momencie stało się wyraźne. Nie była w stanie powstrzymać krzyku, gdy
ujrzała swoją twarz. Wygląda tak, jakby miała się zaraz rozpłynąć.
-
Edith? – zmartwiony głos Hadena dobiegł zza drzwi.
-
Odejdź! – krzyknęła, nie biorąc poprawki na to, jak brzmi jej głos. Zabrakło
jej tchu w piersiach, złapała się za szyję, czując jak wszystkie mięśnie w
środku się zaciskają. Nie mogła złapać oddechu.
Mężczyzna
zaczął szarpać klamkę, bojąc się, że coś się jej stało, po czym uderzył mocno
całym ciałem w drzwi, które zatrzeszczały złowrogo. Zrobił to jeszcze raz, a
przeszkoda, która nie pozwala mu dojść do przyjaciółki mogła w każdej chwili
wypaść z zawiasów.
Wiedziała,
że teraz zrobi to naprawdę mocno. I zrobił. Z hukiem upadły na podłogę. Kobieta
zasłoniła swoją twarz dłońmi, bojąc się jego reakcji. Czuła jego wzrok na
sobie.
-
Co ty wyprawiasz, Edith? – zapytał lekko drżącym głosem.
Podszedł
do niej, ujął jej dłonie w swoje, chcąc odchylić je od jej twarzy. Była tak
zmęczona, że nie opierała się.
-
Wyglądasz na wyczerpaną. – stwierdził. Otworzyła swoje oczy szeroko ze
zdziwienia.
-
Nie wyglądam jakoś dziwnie…?
-
Słucham? – zapytał teraz on zaskoczony – tylko na bardzo wyczerpaną, jak już
mówiłem. – dodał.
Westchnęła
z ulgą, wypuszczając z siebie całe powietrze. Poczuła się nagle bardzo śpiąca,
uniosła ręce w jego stronę, niczym dziecko.
-
Haden, jestem bardzo zmęczona. – wyszeptała.
Dla
niego to było jak znak. Wziął ją na ręce, podniósł i zaniósł do pokoju,
pozwalając jej odpocząć po całym stresującym dniu. Bez zbędnych pytań.
***
Obudziła
się pod delikatnym materiałem pościeli, pod którą spała. Jedno okno nie było
zasłonięte, więc słońce leniwie przebijało się przez szybę. Nie było jakoś
szczególnie nachalne, co pozwalałoby jej jeszcze na sen, jednak wiedziała, że
musi wstać, choć czuła się jakby poprzedniej nocy była bliska śmierci. Jeszcze
żaden niebezpieczny „wypad” jej nie doprowadził do takiego stanu, jak
popieprzona magia Lokiego.
Uniosła
się, była w ubraniach, które miała na sobie na bankiecie. Przetarła dłońmi
zmęczoną twarz. Jej czerwone włosy były pogrążone w chaosie.
-
O matko. – jęknęła.
Ciekawa
była, jak radzi sobie bóg kłamstw. Nie ustalili, jak mają się ze sobą
skontaktować, więc zastanawiała się, czy Loki przypadkiem nie zapomni, lub nie
wycofa się z całego planu. Przecież nie ufała mu bezgranicznie. Raczej w ogóle
mu nie ufała, już raz zrobił coś, co doprowadziło do schwytania Virveth.
Musiała
się przygotować i czekać na jego ruch. Nic innego jej nie pozostało.
***
-
Co zrobiliście ze Starkiem? – zapytała, wychodząc na przedpokój.
Varen
odwrócił głowę, mówiąc:
-
Zamknęliśmy go w pewnym bardzo dobrze ukrytym miejscu.
-
Gdzie?
-
Edith, nie sądzę, by ta informacja była ci aż tak potrzebna. Nie martw się. Ty
współpracujesz z Lokim, my zajmujemy się tym, co nam podsuniesz. Zajmij się
swoim zadaniem, my zajmiemy się swoim.
Burknęła
coś w odpowiedzi pod nosem, ale musiała przyznać, że ma rację.
-
Jeżeli coś nie wyjdzie… - zaczęła.
-
To mamy Starka jako zakładnika. Nikt go nie znajdzie, więc będą musieli polegać
na nas. Nie zabiją nas, a jeżeli uwiężą, to zawsze jest szansa na ucieczkę
chociaż jednej osoby z nas. Szkoda, że Haden raczej straci pracę.
Zaśmiała
się, a on uśmiechnął. Zabawne, ile lat wytrzymał w tej robocie, nie dając się
wykryć. W końcu nadszedł czas, gdzie trzeba wybrać między towarzyszami, a
życiem zawodowym. Haden może i wyglądał na poukładanego, kulturalnego i bardzo
grzecznego mężczyznę, ale jak to się mówi „Nie oceniaj książki po okładce”.
Tyle lat szpiegował S.H.I.E.L.D, wiele razy ratując Edith z opresji.
Jednak
Virveth była inna. Nie korzystała z tego, raczej była samodzielna, oraz współpracowała
tylko w ostateczności. Mimo wszystko było widać jej przywiązanie chociażby do
Edith.
Właśnie
to był powód, dla którego chciała ją uratować.
-
A tak poza tym, to Stark dał nam dane, dzięki którym Haden zdobył rozpiskę
całego statku. Nie wiem, czy po prostu bał się, że znów ktoś z nas uszkodzi
kolejną część jego ciała, ale od razu wyjawił hasła.
-
Może myślał, że przyślecie znów mnie, bym się z nim zabawiła?
Śmiali
się jeszcze przez chwilę, żartując sobie z rzeczy, które wiele ludzi uznałoby
za okrutne. Edith była wyszkolona w kierunku tortur i wydobywania informacji,
więc dla niej to był chleb powszedni, a Varen sam nie był święty.
Kobieta
czasami zastanawiała się, jak wytłumaczy towarzyszom, kim jest Loki. Jak
przyjmą tę informację i co zrobią, gdy zorientują się, że to nie kłamstwa, choć
specjalizacja boga niegodziwości właśnie na tym polega.
-
Naprawdę nie mogę się doczekać, by zobaczyć Virveth. – wypaliła nagle.
Mężczyzna
spojrzał na nią tylko zaskoczony, nie wiedząc co siedzi w głowie jego
towarzyszki. Nie miał pojęcia, że to wszystko jest o wiele bardziej pokręcone,
niż sobie wyobraża.
Hej! Dopiero dziś natknęłam się na twój blog i muszę przyznać, że jest świetny! Wygodnie mi się go czyta i styl też jest super. Mam nadzieję, że niedługo coś dodasz. ;** życzę weny i miłego pana Word'a.
OdpowiedzUsuńW takim razie miło mi Cię powitać na moim blogu ;d.
UsuńDziękuję za miłe słowa :).
Pozdrawiam.
Jak fajnie, że nowy rozdział pojawił się tak szybko!Ciekawie opisałaś wyciąganie informacji ze Starka choć ja myślałam, że Edith od razu zacznie od groźby kastracji-tylko,że zagrozi, że zrobi to pomalutku i powolutku tak by wszystko poczuł.Trochę dziwnie zabrzmiała ta scena z portalem-skoro Loki uwielbia się włóczyć po innych światach i umie się ukryć przed wzrokiem Heimdala to pewnie doskonale umie podróżować na każdy magiczny sposób-w tym tworzyć portale ale w moim mniemaniu to teleportacja bardziej do niego pasuje.Boskie było to,że Loki w postaci Starka tak sobie konwersował z Clintem-wiedziałam, że będzie w stanie udawać Tony'ego,jego naturalna arogancja jest podobna do tej jaką dysponuje Tony ,po prostu musiał zachowywać się beztrosko; wiem,że jest bogiem kłamstw i oszustw ale, żeby tak po prostu gadać sobie z facetem z którego zrobił sobie marionetkę i który go za to pewnie nienawidzi i który ma już pewnie ustaloną dłuugą listę tortur na wypadek gdyby spotkał Kłamcę w sytuacji gdy ten byłby bezbronny i zrealizował ją od początku do końca z agentką Romanoff (i może nawet jej listę)-no cóż Loki jest po prostu totalnie nieprzewidywalny.Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i akcji ratowania Virveth.Ciekawi mnie jak to z tym będzie-czy cicha i tajna akcja ratownicza czy może bardziej zdecydowanie.Może to być też wymiana Stark za dziewczynę ale nie chcę o tym myśleć bo przychodzi mi do głowy wizja Fury'ego przekonującego Radę(czy jak się oni nazywają) by nie ratowali Starka i armię prawników, których nasłała na niego Pepper Potts.
OdpowiedzUsuńCo to była za akcja z tym zaklęciem zmiany wyglądu?Edith czuła się zmęczona bo zaklęcie by się utrzymywało żywiło się jej energią czy jak?
Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę i do oby jak najszybszego następnego!
Nie chciałam robić Lokiego zbyt potężnego, potrafi się ukrywać, ale dzięki teleportom ma jakieś ograniczenia i myślę, że dzięki tym właśnie ograniczeniom można tworzyć ciekawsze (i budzące dreszczyk :>) sytuacje.
UsuńPozdrawiam, oraz bardzo dziękuję za taki wyczerpujący komentarz. Wszyscy mnie motywujecie.
Cieszę się,że pojawił się nowy rozdział tylko jest on trochę ...nudnawy-po takim czasie sądziłam,że dasz nam sceny z Virveth lub jej ratowanie a tu nic.Mam nadzieję, że ona(no i Struan) pojawi się w następnym(i może nawet będzie uratowana) i pojawi się więcej pikanterii.Chyba po prostu powoli rozwijasz akcję,no to postaram się zbytnio nie narzekać ale mogłabyś po prostu częściej dodawać rozdziały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dzięki za komentarze, ludziska ;). Może się wydawać nudnawy, ale nie wydaje Ci się, że jeżeli akcja toczyłaby się zbyt szybko, to bardzo szybko skończyłaby się cała historia? Ja po prostu lubię toczyć w ten sposób akcję i wprowadzać czytelnika w całą sytuację. Jedni wolą prosto z mostu (np. moja mama nienawidzi długich opisów), a inni lubią, gdy mogą wczuć się w akcję dzięki dłuższemu prowadzeniu historii.
UsuńPozdrawiam ^^.