-->

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 11

Edith siedziała przy Tonym, kończąc palić drugiego papierosa. Wypuściła długą smugę dymu, opierając się wygodnie o oparcie kanapy i spoglądając w sufit zaciągnęła się mocniej. Tony Stark powoli się wybudzał, ściskał powieki, pojękiwał z bólu, przeklinając przy okazji swoją oprawczynię.
Uśmiechnęła się do niego łagodnie.
- Dźwiękoszczelne apartamenty mają swoje plusy i minusy.
Spojrzał na nią, gdy to mówiła.
- Dlaczego to zrobiłaś, Meyer? – zapytał, krzywiąc się lekko.
- Nie jestem Jenny Meyer.
- Co? Więc kim?
- Edith Rain, do usług. Wpadłeś w moje sidła, Tony. – skończyła papierosa, po czym wrzuciła go do popielniczki stojącej na stoliczku przy kanapie.
- Edith Rain jest zupełnie inaczej wyglądającą osobą.
- Słuszna uwaga. Teraz zastanów się, kto był w stanie sprawić, żebym tak wyglądała. – zbliżyła się do niego, kładąc dłoń na jego związanych rękach. – Jakieś pomysły?
- Żadnych. – warknął.
Uśmiechnęła się triumfalnie, widząc coraz większą irytację na twarzy Starka. Był w kropce, mógł mieć tylko nadzieję, że ktoś przyjdzie do jego apartamentu, zauważywszy wcześniej jego zniknięcie. Ona natomiast była gotowa na taką ewentualność.
Usłyszała pukanie w drzwi. Powoli wstała, trzymając w dłoni swój nóż. Podeszła do drzwi, otworzyła je ręką, w której znajdował się sztylet.
Uchyliła je, zaglądając na korytarz. Zmarszczyła brwi. Nikogo nie było.
Chciała zamknąć drzwi, gdy nagle poczuła zimny powiew kierujący się z zewnątrz, w głąb pokoju. Odwróciła szybko głowę, kierując wzrok na Starka.
Przed nim zaczęła pojawiać się postać z wykrzywioną w ironiczny sposób twarzą. Loki prychnął, uśmiechając się złowieszczo.
- Dawno się nie widzieliśmy. – powiedział.
Stark siedział z szeroko otwartymi ustami i oczami, przyglądając się drugiemu mężczyźnie.
- Skąd ty… ? – nie dokończył.
Loki zamknął mu usta swoją dłonią w dość brutalny sposób. Zimne, szczupłe palce zacisnęły się na policzkach, na pewno sprawiając przy tym lekki ból.
- Zrób to, co umiesz najlepiej. – Bóg kłamstw zwrócił się do Edith, po czym odszedł parę kroków w tył, opierając się plecami o ścianę. Skrzyżował ręce na piersi, uśmiechając się złośliwie w stronę Starka, który widocznie nie wiedział, co go czeka.
Kobieta westchnęła. Wzięła do ręki małe ostrze, które wcześniej przyłożyła do gardła Starka. Błysnęło złowieszczo, wzbudzając strach w więźniu i narastające zainteresowanie w Lokim.
Podeszła do Tonego.
- Może zacznijmy od przyjemniejszej części? – zapytała, ale nie oczekiwała jakiejkolwiek odpowiedzi. – Będziesz współpracował, to nic się nie stanie, będziesz się upierał, to poczujesz ból, jakiego nie czułeś przez całe swoje życie. Doskonale wiem, gdzie najbardziej boli i jak sprawić, byś wszystko czuł baaaardzo wyraźnie. Nie pozwolę ci zemdleć. – ostatnie zdanie przeszło miękko przez jej wargi, jak gdyby była to tylko dziecinna zabawa.
Nie odpowiedział, na co uśmiechnęła się delikatnie. Podeszła do niego bliżej, kucnęła tuż przed nim wbijając od dołu swój wzrok w jego twarz. Widziała, jak marszczy swoje brwi jeszcze bardziej, co skutkowało bruzdą między nimi. Jego wzrok był niepewny, nie wiedział, jak powinien się zachować.
- Jakiś czas temu S.H.I.E.L.D pochwycił pewną kobietę… Virveth Björkdottir, mówi ci to coś? – zapytała, lustrując go swoimi zielonymi oczami.
Prychnął w odpowiedzi na znak, że nic nie powie.
Przechyliła głowę na bok, przejeżdżając ostrym narzędziem po jego spodniach, robiąc dziurę w materiale. Mężczyzna od razu zareagował, drgnął, widząc, że kobieta nie żartuje.  
Edith widząc, jak Stark zaczyna się wewnętrznie łamać, czuła coraz większą satysfakcję. Cieszyła się w pewnym sensie z jego milczenia, mogła przecież się dłużej zabawić jego ciałem. Uwielbiała się pieprzyć, ale tortury i błaganie ofiary sprawiały, że czuła się świetnie.
Loki stał z tyłu, nic nie mówiąc, badając w swoim milczeniu całą sytuację.
- No słucham, co wiesz na ten temat?
Tony nic nie powiedział, przyglądając się jej twarzy. Zauważyła odbicie swojej twarzy w jego oczach, a raczej oblicze Jenny Meyer.
Westchnęła. Ostrze rozerwało kolejny kawałek spodni, ukazując kolano mężczyzny w całej okazałości. Przyłożyła ostry koniec do boku kolana, powoli wbijając je w jego wnętrze.
Stark zawył z bólu, gdy nożyk przebijał się coraz głębiej, skutecznie przebijając chrząstki, ścięgna i delikatne tkanki.
- Wyglądasz tak, jakbyś miał zamiar zemdleć. – rzuciła rozbawiona.
- Chcesz informacji o tej dziwnej, mającej oczy jak jaszczurka kobiecie? – ledwo wypowiadał słowa, dysząc z bólu i przyglądając się wbitemu narzędziu w jego nodze.
- Tak, właśnie o nią się pytałam. – zamruczała w odpowiedzi, przybliżając swoją twarz do jego. – Gdzie dokładnie się znajduje? Jesteś w posiadaniu tych informacji, prawda? Nie jesteś żadnym podrzędnym pachołkiem, przed którym S.H.I.E.L.D ukrywałby coś takiego.
Stark wykrzywił twarz w sposób, który sugerował walkę wewnątrz jego. Z jednej strony bał się o swoje życie, a z drugiej nie chciał wyjawić pewnych rzeczy.
- Ehh. – westchnęła Edith, po czym ostentacyjnie ruszyła narzędziem wbitym w kolano mężczyzny, który syknął z bólu, wyginając przy okazji swoje ciało. – Myślałeś, że sobie pobzykasz, a tu taka niespodzianka. Jeżeli za chwilę nie dowiem się, gdzie znajduje się Virveth, to uszkodzę inną, o wiele ważniejszą część ciała, niż kolano. Wtedy już nie posiądziesz żadnej kobiety. – uśmiechnęła się słodko.
Loki parsknął za jej plecami, widocznie rozbawiony. 
Nie zwracała na niego uwagi, ciągle spoglądała swojej ofierze w oczy. Widziała, jak mężczyzna powstrzymuje się, ale wewnętrzny rozłam był coraz bliżej.
- Myślisz, że się tam dostaniecie? – zapytał nagle, siląc się na pewny głos, choć ten jak na przekór drżał. – Nawet, jeśli wam powiem, gdzie znajduje się ta cała Virveth, to nie macie szans, by tam wejść.
- Jesteś tego taki pewien?
Zawahał się.
Edith nie posiadała już cierpliwości. Wyciągnęła szybko narzędzie z jego nogi, po czym wbiła je w kanapę, tuż przy szyi mężczyzny. W sekundę znalazła się na nim z bardzo poważną miną.
- Mów, robaku. – warknęła.
- Statek podzielony jest na trzy poziomy – zaczął – Na poziomie minus pierwszym znajduje się baza dowodzenia, kierująca całą maszyną. Jest wiele pomieszczeń, nie jestem w stanie dokładnie objaśnić wam całego skomplikowanego rozkładu bez mapy. – zamilkł.
- Dalej.
- Na poziomie minus trzecim znajdują się laboratoria, pracownie, zbrojownia… Na piętrze minus drugim możecie odnaleźć swoją przyjaciółkę. To nie jest takie proste, jak wam się wydaje, jest ciągle strzeżona, tak jak reszta osób przetrzymywanych na statku. – wszystko powiedział jakby jednym tchem, chcąc to z siebie wyrzucić jak najszybciej.  
- Skąd możemy zdobyć plany całego kompleksu?
Zamyślił się, nerwowo rozglądając się po pomieszczeniu.
- Ahh… - mruknęła, widząc jego reakcję – Rozumiem, że może pan je dla nas zdobyć, panie Stark?
Nie odpowiedział.
- Cudownie. – wyciągnęła nóż z kanapy, spojrzała na Lokiego, który uniósł pytająco brwi.
- Skończyłaś już? To wszystko, czego chciałaś się dowiedzieć? – zapytał, uśmiechając się pobłażająco. – Midgardczycy i ich niezbyt głęboka potrzeba wiedzy… - mruknął do siebie. – Ogłusz go.
Tony otworzył szeroko usta i oczy ze zdziwienia. Nie zdążył wyrazić swojego sprzeciwu, gdyż Edith była o wiele szybsza. Mężczyzna spadł na podłogę, obijając przy tym swoją, na pewno według niego, cenną twarz.
Zakneblowała mu usta.
- Kiedy odmienisz mnie z tej postaci? – zapytała, unosząc się znad ciała Starka.
- Twoja rola jeszcze się nie skończyła, głupia. Naprawdę myślisz, że nie zauważyliby zniknięcia tak ważnej osoby, jak on? Szybko doszliby wtedy także do dziennikarki, którą uznaliby za zaginioną, lub podejrzaną o porwanie. Musimy zostać na tym cholernym bankiecie do końca, a potem będę zmuszony zając jego miejsce do czasu, aż przygotujesz się wraz ze swymi wspólnikami do zadania.
- To jak chcesz go gdziekolwiek stąd przenieść?
Nic nie odpowiadając, Loki machnął ręką w powietrzu, gdzie utworzyła się wąska szpara, która z każdą sekundą się powiększała, jednak w pewnym momencie jej rozrost się zatrzymał. W środku było widać wnętrze salonu domu Hadena.
Była w takim szoku, że nie odzywała się, gdy Loki podszedł do Tonego, złapał go za fraki wrzucając do środka. Mężczyzna wylądował boleśnie na panelach po drugiej stronie portalu.
- Myślę, że twoi znajomi będą potrafili się nim zająć przez ten czas, kiedy nas nie będzie. – powiedział chłodno, a przejście zaczęło się zamykać.
- Nie mogłeś tutaj się tak dostać? – zapytała nagle.
- Wytłumaczę ci to w najprostszy sposób, w jaki mogę. Mogę otworzyć portal wszędzie, ale muszę znać dokładne miejsce docelowe, chyba nie wyobrażasz sobie, żebym otworzył przejście tuż przed całym tym budynkiem? Nie wiedziałem, jak wygląda to pomieszczenie, więc nie mogłem od tak tutaj sobie przejść, więc teleportowałem się parę przecznic dalej, a resztę drogi pokonałem pieszo, ukrywając się. Znałem tylko numer apartamentu, w którym zatrzymał się Stark. – zakończył swoją wypowiedź pogardliwym spojrzeniem, które rzucił w stronę Edith.
Kobieta nic już nie mówiła, tylko przyglądała się, jak Loki powoli zamienia się w Tonego.
- Weź wszystkie swoje rzeczy, kręć się po bankiecie, popytaj inne osobistości, zachowuj się jak osoba, którą się stałaś. – wyciągnął z kieszeni kartę, która była kluczem do apartamentu. Musiał ją wziąć, kiedy wrzucał Starka do przejścia.
Ukryła ostrze, sprawdziła, czy nigdzie nie ubrudziła się krwią. Była czysta, ale podłoga przy kanapie już nie. Spojrzała wymownie na Lokiego, który wzruszył ramionami. Westchnęła. Musiała posprzątać po brudnej robocie.
***
Wyszła tuż za nim, czując się totalnie rozbudzona. Patrzyła na jego plecy, na zupełnie inną budowę. Nadal nie mogła oswoić się z myślą, że to bóg niegodziwości, a nie Stark we własnej osobie. Łatwiej było przyjąć jej do świadomości jej zmianę, niż gdy widziała ją u kogoś innego.
Loki odwrócił głowę, mówiąc:
- Zachowuj się naturalnie.
Jej ciało zareagowało w sposób, jakby ktoś wylał na nią wiadro lodowatej wody.
- Jak się później skontaktujemy? – zapytała prosto z mostu.
- Nie zawracaj sobie tym swojego małego móżdżku. – odpowiedział chłodno.
Machnęła dłonią, ukazując tym swoją dezaprobatę. Wyminęła go, zostawiając go w tyle. Jeżeli coś mu nie wyjdzie, to miała zamiar mieć to głęboko w poważaniu. Jeżeli nie on, to ktoś inny pomoże im z odbiciem Virveth, a jeśli nawet nie, to sami dadzą sobie bardzo dobrze radę. Edith o wiele bardziej wierzyła w umiejętności Hadena, niż Varena, ale nie mogła wybrzydzać.
Weszła na bankiet, kompletnie ignorując Lokiego. Szybko wkręciła się w tłum, przeciskając się pomiędzy grubymi ścianami obłudy, które tworzyli zebrani tutaj ludzie. Nagle jej wzrok zwróciła jedna rzecz, a raczej mężczyzna. Zmrużyła oczy, by lepiej przyjrzeć mu się z dużej odległości.
Otworzyła szeroko oczy, uśmiechając się i oblizując wargi.
No proszę, czyż to nie mężczyzna, który ścigał mnie w rezydencji Todda Callawaya?
Żwawym, lekko skocznym krokiem ruszyła w jego stronę. Wyciągnęła po drodze notatnik, który był podstawowym narzędziem reporterki. Znalazła go z resztą u niej w sypialni.
- Um… przepraszam? – zapytała, udając niepewną. Spuścił wzrok niżej, by na nią spojrzeć.
Jego niebieskie oczy przyglądały się jej badawczo.
- Coś się stało? – rzucił pytanie, jakby od niechcenia.
- Jest pan tutaj ochroniarzem? Nie jest pan ubrany tak elegancko jak reszta gości.
- Nie, przyszedłem ze znajomym. – uśmiechnął się w odpowiedzi.
Kłamca. Edith od razu zauważyła, że lekko naginał prawdę.
Spojrzał nad jej głową, krzywiąc się lekko.
- Wybacz, ale muszę odejść. – powiedział, wymijając ją swobodnie. Odwróciła się i zobaczyła Lokiego, który rozmawiał z jakimś mężczyzną.
Osoba, z którą przed chwilą rozmawiała, podeszła do niego, mówiąc:
- Gdzie żeś się tyle czasu podziewał, Stark? – miał poważną minę, gdy to mówił, wydawał się też lekko zirytowany.
Edith uśmiechnęła się złośliwie.
No dalej Loki, pokaż co potrafisz.
- Miałem parę spraw do załatwienia, Clint. – odpowiedział. – Coś się stało?
Clint zamilkł, a Edith opadła szczęka ze zdziwienia. Naturalność i swoboda, z jaką mówił i zachowywał się bóg kłamstw była godna podziwu.
Rzucił w jej stronę zimne spojrzenie, pokazując swoją wyższość. Zignorowała to, wracając do kręcenia się po całym bankiecie.
***
Ledwo przekroczyła próg mieszkania Hadena i dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, że nadal jest w formie dziennikarki.
Weszła głębiej, kierując swoje kroki do łazienki. Była piąta nad ranem, więc mężczyźni jeszcze spali.
Przechodząc obok jednej z sypialni, usłyszała, jak Haden wstaje, przeciągając się z głośnym odgłosem.
- Edith? – jego pytanie zadane zaspanym tonem wywołało u niej ciarki na plecach.
- Yhm. – tylko tyle była w stanie odpowiedzieć, bała się, że mężczyzna słysząc głos dziennikarki potraktuje ją jak wroga i będzie chciał się jej pozbyć, czyli zareagowałby tak, jak każdy normalny człowiek słyszący intruza w jego domu.
Ruszyła szybciej i odetchnęła z ulgą, gdy weszła do spowitej półmrokiem łazienki. Zamknęła się od środka. Skierowała wzrok na lustro i widząc twarz tej cholernej kobiety, przeklęła pod nosem.
Co teraz?
Podeszła bliżej, przejechała palcami po twarzy, której nie chciała już widzieć. Zabawne uczucie widząc wcześniej martwą kobietę, a teraz nią być. Zachciało jej się śmiać, jednak szybko zatkała usta dłonią.
Raczej nie byłoby jej do śmiechu, gdyby jeden z mężczyzn zorientował się, że coś jest nie tak i zacząłby się dobijać do drzwi.
- Kurwa. – mruknęła pod nosem, łapiąc się za policzki i rozciągając je w bolesny sposób.
- KURWA. – powiedziała głośniej, schylając głowę w stronę umywalki, oraz łapiąc dłońmi za jej przeciwległe krawędzie.
- PIEPRZONY LOKI. – otworzyła oczy szerzej ze zdziwienia. Jej głos załamywał się, zmieniał swoją barwę, jakby nie mógł się zdecydować, jaką ostateczną formę przybrać.
Zbliżyła się do lustra tak blisko, że mogła je dotknąć nosem. Para pojawiła się na delikatnej powierzchni.
Zakręciło jej się w głowie, nogi ugięły się pod jej własnym ciężarem, zamglony obraz zakrył jej widok na wszystko, co stało przed nią.
Wszystko w pewnym momencie stało się wyraźne. Nie była w stanie powstrzymać krzyku, gdy ujrzała swoją twarz. Wygląda tak, jakby miała się zaraz rozpłynąć.
- Edith? – zmartwiony głos Hadena dobiegł zza drzwi.
- Odejdź! – krzyknęła, nie biorąc poprawki na to, jak brzmi jej głos. Zabrakło jej tchu w piersiach, złapała się za szyję, czując jak wszystkie mięśnie w środku się zaciskają. Nie mogła złapać oddechu.
Mężczyzna zaczął szarpać klamkę, bojąc się, że coś się jej stało, po czym uderzył mocno całym ciałem w drzwi, które zatrzeszczały złowrogo. Zrobił to jeszcze raz, a przeszkoda, która nie pozwala mu dojść do przyjaciółki mogła w każdej chwili wypaść z zawiasów.
Wiedziała, że teraz zrobi to naprawdę mocno. I zrobił. Z hukiem upadły na podłogę. Kobieta zasłoniła swoją twarz dłońmi, bojąc się jego reakcji. Czuła jego wzrok na sobie.
- Co ty wyprawiasz, Edith? – zapytał lekko drżącym głosem.
Podszedł do niej, ujął jej dłonie w swoje, chcąc odchylić je od jej twarzy. Była tak zmęczona, że nie opierała się.
- Wyglądasz na wyczerpaną. – stwierdził. Otworzyła swoje oczy szeroko ze zdziwienia.
- Nie wyglądam jakoś dziwnie…?
- Słucham? – zapytał teraz on zaskoczony – tylko na bardzo wyczerpaną, jak już mówiłem. – dodał.
Westchnęła z ulgą, wypuszczając z siebie całe powietrze. Poczuła się nagle bardzo śpiąca, uniosła ręce w jego stronę, niczym dziecko.
- Haden, jestem bardzo zmęczona. – wyszeptała.
Dla niego to było jak znak. Wziął ją na ręce, podniósł i zaniósł do pokoju, pozwalając jej odpocząć po całym stresującym dniu. Bez zbędnych pytań.
***
Obudziła się pod delikatnym materiałem pościeli, pod którą spała. Jedno okno nie było zasłonięte, więc słońce leniwie przebijało się przez szybę. Nie było jakoś szczególnie nachalne, co pozwalałoby jej jeszcze na sen, jednak wiedziała, że musi wstać, choć czuła się jakby poprzedniej nocy była bliska śmierci. Jeszcze żaden niebezpieczny „wypad” jej nie doprowadził do takiego stanu, jak popieprzona magia Lokiego.
Uniosła się, była w ubraniach, które miała na sobie na bankiecie. Przetarła dłońmi zmęczoną twarz. Jej czerwone włosy były pogrążone w chaosie.
- O matko. – jęknęła.
Ciekawa była, jak radzi sobie bóg kłamstw. Nie ustalili, jak mają się ze sobą skontaktować, więc zastanawiała się, czy Loki przypadkiem nie zapomni, lub nie wycofa się z całego planu. Przecież nie ufała mu bezgranicznie. Raczej w ogóle mu nie ufała, już raz zrobił coś, co doprowadziło do schwytania Virveth.
Musiała się przygotować i czekać na jego ruch. Nic innego jej nie pozostało.
***
- Co zrobiliście ze Starkiem? – zapytała, wychodząc na przedpokój.
Varen odwrócił głowę, mówiąc:
- Zamknęliśmy go w pewnym bardzo dobrze ukrytym miejscu.
- Gdzie?
- Edith, nie sądzę, by ta informacja była ci aż tak potrzebna. Nie martw się. Ty współpracujesz z Lokim, my zajmujemy się tym, co nam podsuniesz. Zajmij się swoim zadaniem, my zajmiemy się swoim.
Burknęła coś w odpowiedzi pod nosem, ale musiała przyznać, że ma rację.
- Jeżeli coś nie wyjdzie… - zaczęła.
- To mamy Starka jako zakładnika. Nikt go nie znajdzie, więc będą musieli polegać na nas. Nie zabiją nas, a jeżeli uwiężą, to zawsze jest szansa na ucieczkę chociaż jednej osoby z nas. Szkoda, że Haden raczej straci pracę.
Zaśmiała się, a on uśmiechnął. Zabawne, ile lat wytrzymał w tej robocie, nie dając się wykryć. W końcu nadszedł czas, gdzie trzeba wybrać między towarzyszami, a życiem zawodowym. Haden może i wyglądał na poukładanego, kulturalnego i bardzo grzecznego mężczyznę, ale jak to się mówi „Nie oceniaj książki po okładce”. Tyle lat szpiegował S.H.I.E.L.D, wiele razy ratując Edith z opresji.
Jednak Virveth była inna. Nie korzystała z tego, raczej była samodzielna, oraz współpracowała tylko w ostateczności. Mimo wszystko było widać jej przywiązanie chociażby do Edith.
Właśnie to był powód, dla którego chciała ją uratować.
- A tak poza tym, to Stark dał nam dane, dzięki którym Haden zdobył rozpiskę całego statku. Nie wiem, czy po prostu bał się, że znów ktoś z nas uszkodzi kolejną część jego ciała, ale od razu wyjawił hasła.
- Może myślał, że przyślecie znów mnie, bym się z nim zabawiła?
Śmiali się jeszcze przez chwilę, żartując sobie z rzeczy, które wiele ludzi uznałoby za okrutne. Edith była wyszkolona w kierunku tortur i wydobywania informacji, więc dla niej to był chleb powszedni, a Varen sam nie był święty.
Kobieta czasami zastanawiała się, jak wytłumaczy towarzyszom, kim jest Loki. Jak przyjmą tę informację i co zrobią, gdy zorientują się, że to nie kłamstwa, choć specjalizacja boga niegodziwości właśnie na tym polega.
- Naprawdę nie mogę się doczekać, by zobaczyć Virveth. – wypaliła nagle.

Mężczyzna spojrzał na nią tylko zaskoczony, nie wiedząc co siedzi w głowie jego towarzyszki. Nie miał pojęcia, że to wszystko jest o wiele bardziej pokręcone, niż sobie wyobraża.

6 komentarzy:

  1. Hej! Dopiero dziś natknęłam się na twój blog i muszę przyznać, że jest świetny! Wygodnie mi się go czyta i styl też jest super. Mam nadzieję, że niedługo coś dodasz. ;** życzę weny i miłego pana Word'a.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie miło mi Cię powitać na moim blogu ;d.
      Dziękuję za miłe słowa :).
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Jak fajnie, że nowy rozdział pojawił się tak szybko!Ciekawie opisałaś wyciąganie informacji ze Starka choć ja myślałam, że Edith od razu zacznie od groźby kastracji-tylko,że zagrozi, że zrobi to pomalutku i powolutku tak by wszystko poczuł.Trochę dziwnie zabrzmiała ta scena z portalem-skoro Loki uwielbia się włóczyć po innych światach i umie się ukryć przed wzrokiem Heimdala to pewnie doskonale umie podróżować na każdy magiczny sposób-w tym tworzyć portale ale w moim mniemaniu to teleportacja bardziej do niego pasuje.Boskie było to,że Loki w postaci Starka tak sobie konwersował z Clintem-wiedziałam, że będzie w stanie udawać Tony'ego,jego naturalna arogancja jest podobna do tej jaką dysponuje Tony ,po prostu musiał zachowywać się beztrosko; wiem,że jest bogiem kłamstw i oszustw ale, żeby tak po prostu gadać sobie z facetem z którego zrobił sobie marionetkę i który go za to pewnie nienawidzi i który ma już pewnie ustaloną dłuugą listę tortur na wypadek gdyby spotkał Kłamcę w sytuacji gdy ten byłby bezbronny i zrealizował ją od początku do końca z agentką Romanoff (i może nawet jej listę)-no cóż Loki jest po prostu totalnie nieprzewidywalny.Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i akcji ratowania Virveth.Ciekawi mnie jak to z tym będzie-czy cicha i tajna akcja ratownicza czy może bardziej zdecydowanie.Może to być też wymiana Stark za dziewczynę ale nie chcę o tym myśleć bo przychodzi mi do głowy wizja Fury'ego przekonującego Radę(czy jak się oni nazywają) by nie ratowali Starka i armię prawników, których nasłała na niego Pepper Potts.
    Co to była za akcja z tym zaklęciem zmiany wyglądu?Edith czuła się zmęczona bo zaklęcie by się utrzymywało żywiło się jej energią czy jak?
    Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę i do oby jak najszybszego następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam robić Lokiego zbyt potężnego, potrafi się ukrywać, ale dzięki teleportom ma jakieś ograniczenia i myślę, że dzięki tym właśnie ograniczeniom można tworzyć ciekawsze (i budzące dreszczyk :>) sytuacje.
      Pozdrawiam, oraz bardzo dziękuję za taki wyczerpujący komentarz. Wszyscy mnie motywujecie.

      Usuń
  3. Cieszę się,że pojawił się nowy rozdział tylko jest on trochę ...nudnawy-po takim czasie sądziłam,że dasz nam sceny z Virveth lub jej ratowanie a tu nic.Mam nadzieję, że ona(no i Struan) pojawi się w następnym(i może nawet będzie uratowana) i pojawi się więcej pikanterii.Chyba po prostu powoli rozwijasz akcję,no to postaram się zbytnio nie narzekać ale mogłabyś po prostu częściej dodawać rozdziały.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarze, ludziska ;). Może się wydawać nudnawy, ale nie wydaje Ci się, że jeżeli akcja toczyłaby się zbyt szybko, to bardzo szybko skończyłaby się cała historia? Ja po prostu lubię toczyć w ten sposób akcję i wprowadzać czytelnika w całą sytuację. Jedni wolą prosto z mostu (np. moja mama nienawidzi długich opisów), a inni lubią, gdy mogą wczuć się w akcję dzięki dłuższemu prowadzeniu historii.
      Pozdrawiam ^^.

      Usuń